17 września

Złe stylizacje i sposoby na pobudkę. 11-17 września

Hej! Jest niedziela, godz. 12:24. Za oknem pada deszcz, a ja leżę pod kocem i piszę, bo... czas na przegląd tygodnia.

kawa w filiżance

Chyba wreszcie odetchnęłam. Wyluzowałam. Zeszły ze mnie negatywne emocje i stres.

Wyspałam się dopiero wczoraj. Sama sobie jestem winna, bo zamiast chodzić spać o stałej porze, kombinowałam.




W poniedziałek zrezygnowałam z treningu na rzecz relaksu. Dalszy plan był taki, że ćwiczę z dnia na dzień we wtorek, środę i czwartek. W czwartek w końcu też odpuściłam, uznając, że po ponad miesiącu regularnych ćwiczeń raz mogę olać. Główną przyczyną były potworne zakwasy, których się dorobiłam we wtorek i środę. Można zatem uznać, że równowaga w przyrodzie jest. Czasem trzeba umieć odpuścić. Wymaganie od siebie jest OK, ale nie można być dla siebie zbyt surowym.

Ku mojej wielkiej radości, okazało się, że pojawił się w telewizji kolejny sezon Goggleboxa. Będzie się oglądać :-)

Podobnie z Uchem prezesa i Rolnikiem szukającym żony, którego próbuję nadrobić od wczoraj, ale jakoś brakuje mi motywacji. Jak już się za to zabrałam, to mi się coś z internetem zaczęło dziać i ostatecznie obejrzałam tylko pierwszy odcinek. Wizytówki już odpuściłam, bo wywaliło mi obraz. A w reklamie działał :-P

Ogólnie, większość programów z telewizji oglądam raczej na VOD, wtedy, kiedy mnie się chce, ale wyjątkowo ostatnio włączyłam telewizor i przepadłam, bo akurat leciał mój ulubiony Galimatias. Tak, wiem, wstyd się przyznać, ale niech będzie, że obejrzenie go po raz ósmy (czy coś koło tego) to taka moja guilty pleasure.

Żeby nie było, że oglądam tylko kiepskie rzeczy, ucieszyłam się też, że w TVP VOD pojawiła się nowa ekranizacja Moralności pani Dulskiej. Przeczytałam ją jakiś czas temu i naprawdę mi się podobała. Postanowiłam obejrzeć. Zrezygnowałam w momencie, gdy okazało się, że gra tam moja wyjątkowo ulubiona aktorka. Wiecie, Magdalena Drewniecka ;-)

Zaczęłam też słuchać radia. W Gogglebox poleciał fragment jakiegoś festiwalu muzycznego (który był chyba przede wszystkim festiwalem na jak najbrzydszą stylizację) i... okazało się, że nie kojarzę żadnego z hitów. Ani tego Po co, po co Kayah, ani rzępolenia Margaret w dresie, ani jakiegoś wybuchającego Bumerangu Farnej. Nie jest mi z tym jakoś szczególnie źle, ale postanowiłam być nieco bardziej na bieżąco. Może wśród tej radiowej sieczki usłyszę też coś wartego uwagi...

W piątek wybraliśmy się na szybko na Festiwal Beer and Food. Tak, to kolejny pod rząd festiwal piwa w moim mieście. Nie narzekam :-) Kupiliśmy kilka piw na spróbowanie i zjedliśmy kurczaki z foodtrucka, który całkiem pomysłowo się reklamował. Jak? Napiszę Wam wkrótce osobnego posta o tego typu reklamach, bo to całkiem ciekawy temat ;-)

W międzyczasie zdążyłam sobie na naszych cudownych chodnikach rozwalić fleki w szpilkach (dopiero co wymieniane). Na cholerę w mieście kostka brukowa i kocie łby...

Reszta weekendu to bardzo spokojne siedzenie w domu, z piwem do degustacji, książką i najnowszymi Transformersami, przy których... dowiecie się z kolejnych Filmowych inspiracji ;-)

Z racji tego, że zostałam ostatnio wyprowadzona z błędu, że kawa po turecku to zwykła plujka zalana wrzątkiem, postanowiłam spróbować ją zrobić. Polecam - smakuje niesamowicie.

Ogólnie, od kilku tygodni nie piję kawy - z wyjątkiem weekendów, kiedy chcę mieć energię, by nieco dłużej posiedzieć. Dzięki ograniczeniu kofeiny na co dzień zauważyłam, że teraz naprawdę na mnie działa.

Co ciekawego w internetach? Chyba nic. Oprócz oburzenia, że TVP za wcześnie puściła Rolnik szuka żony. Mnie tam nie burzy, bo i tak nie oglądałam w godzinie emisji ;-)

Ogólnie, cisza, mało aferek i rozpierdlolów. Tylko Indahash szaleje.

Agwer napisała dziś, że blogerki kłamią. Jakoś specjalnie mnie to nie dziwi. Bardziej mnie wkurza, że takie gwiazdy nie oznaczają postów sponsorowanych na Facebooku i Instagramie. To nie fair wobec obserwatorów, którzy przecież głupi nie są i widzą, że to ewidentna współpraca, jak na zdjęciu wszędzie jest jedno logo.

Agnieszka z To się opłaca! poleca za to kilka sposobów na pobudkę, która jesienią staje się coraz trudniejsza. Póki co - owszem. Niedługo powinno być lepiej, bo przesuwamy zegary. Niby fajnie, ale i tak uważam, że zmiana czasu dwa razy w roku to pomyłka, bo o ile wstaje się łatwiej, to wychodzi się z pracy, gdy jest już ciemno, a to nie motywuje zbytnio do aktywności.

Maciej kpi sobie nieco z typowych sytuacji w życiu freelancera. Cóż, trudno mu nie przyznać racji. I tego, że świetnie dobrał zdjęcia.

Na blogu w tym tygodniu:

Tydzień dobrych wiadomości


5 książek, które warto przeczytać we wrześniu


Odkurzamy:

Nie bój się lenistwa


A co u Was? Jak znosicie te wyjątkowo jesienne ostatnie dni lata?

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger