Pogoda is a bitch, ponieważ dopóki pracowałam w biurze bez okien, było ładnie. Dziś spędziłam pierwszy dzień w nowej siedzibie i co? Oczywiście, że zrobiło się pochmurno i zaczęło padać. Jednak wciąż szokujące jest dla mnie to, że w ogóle widzę, jaka pogoda jest na zewnątrz. Kto nie pracował choćby przez chwilę "w podziemiu", ten nie zrozumie.
Przegląd tygodnia
Słowo, że nie ma nic lepszego, niż praca w miejscu, w którym nie brakuje naturalnego światła. Nie zdajecie sobie sprawy, jakie ono jest istotne, dopóki nie zostaniecie go pozbawieni. Ja byłam pozbawiona przez jakieś 1,5 roku przez 1/3 doby i to mi wystarczyło, by z wielką radością powitać nowe biuro. Ale żeby móc witać nowe miejsce, trzeba było najpierw pożegnać stare.
Przez cały tydzień przestępowałam nerwowo z nogi na nogę. Było trudno - na dworze pięknie i słonecznie, a ja aż się wyrywałam na zewnątrz. Byle jak najwcześniej wyjść z pracy i iść na spacer lub na rower. Przecież nie można marnować słonecznego dnia, kiedy tak bardzo brakuje mi słońca, prawda? Tak odkryłam kilka fajnych rowerowych tras, bo po godzinach prawie nie złaziłam z roweru.
Byłam też w kinie na Player One i zastanawiam się właśnie, czy dam radę napisać jakąś szybką recenzję.
Długo wyczekiwany piątek nadszedł szybciej niż myślałam. Ledwo minęło południe i nagle zrobił się u nas potężny chaos. Wszyscy latali z taśmami, etykietami i kartonami, bo trzeba było spakować swoje rzeczy i przygotować do przeprowadzki. Myślałam, że zajmie mi to maks. pół godziny, a ze swoim (wcale nie tak wielkim) dobytkiem walczyłam prawie półtorej godziny. Być może dlatego, że zaczęłam od sklejenia kartonu nie tak, jak trzeba? ;-)
Przez cały tydzień walczyłam ze sobą i zastanawiałam się, czy chcę jechać na otwarcie nowego biura, ale w końcu się złamałam. Jedyna taka okazja... no i ciekawość, jak to wszystko wygląda, okazała się silniejsza ;-) Było warto. Zwłaszcza że firmowa impreza okazała się dobrym wstępem do nie mniej towarzyskiego wieczoru.
Najnowsze wpisy
Nie jestem w stanie rozciągnąć doby, choć bardzo bym chciała. Czasu mam tyle, co zawsze, ale że ostatnio postanowiłam go spożytkować na częstsze pisanie na fanpage'u, blog na tym troszkę ucierpiał. To chyba się nazywa kanibalizm ;-) Z drugiej strony, zaczynam rozumieć blogerów takich, jak Pigout, który pisze głównie na fanpage'u - jest to mniej wymagające (ot, napisać, poprawić, zarzucić grafikę), a odzew jest większy i zasięgi rosną szybciej. A co innego może bardziej zmotywować do działania, jak nie szybko widoczne efekty?
Na blogu w tym tygodniu:
Ładowanie baterii na wiosnę
Koszulki wstydu. Moje początki na Cupsell
Przegląd internetów
... a w nim:- kot, do którego idealnie pasuje imię Imperator (fani Star Wars zrozumieją, nie-fani proszeni są o naciśnięcie krzyżyka w prawym górnym rogu i uprzednie nadrobienie zaległości w starej i nowej trylogii),
- mam pracę, po prostu potrzebuję więcej kasy - czyli coś, co mógłby powiedzieć całkiem spory odsetek Polaków, i to przykre,
- artykuł, do którego odsyłam agencje, zanim zaproponują mi za wpis voucher 50 zł do zrealizowania 100 km dalej albo reklamowanie na blogu swingowania,
- świetny podcast na blogu Mała Wielka Firma, w którym wziął udział Kamil Kozieł, rzucił paroma sucharami i w międzyczasie wyjaśnił, jak przyciągać uwagę - słucham właśnie drugi raz, bo tak bardzo przyciągnęło moją uwagę, że oderwać się nie mogę,
- z czego żyje muzyk, czyli kolejna opowieść o czających się wokół nas Januszach biznesu.
No i po raz pierwszy od bardzo dawna nie mogę się doczekać pójścia jutro do pracy, ale nie bójcie się - w końcu mi przejdzie :-D
Co tam u Was nowego?