24 stycznia

Tydzień panów na K. 15-21 stycznia

Pamiętacie, pisałam Wam w zeszłym tygodniu o oczekiwaniu. Dzisiaj dowiecie się, czy było na co czekać :-) Poza tym opowiem Wam o mózgu, który stał się towarem ekskluzywnym oraz o tym, jak zwątpić w autorytet.

klimatyczne zdjęcie na blogu

Przegląd tygodnia

Ogólnie, to był tydzień jednocześnie spokojny i pełen emocji. Na szczęście tylko tych dobrych :-)

Zacznijmy więc od ich przyczyny - było na co czekać :-) Wygrałam konkurs i jeszcze w tym tygodniu dotarła do mnie wspaniała nagroda: nowy telefon. Tym sposobem dziadek Zenfone Max poszedł na emeryturę. O jego następcy napiszę Wam wkrótce więcej, ale pozwólcie, że jeszcze trochę go potestuję. Cieszę się bardzo!


Mojej radości nie przyćmiły nawet hejty, jakie się na mnie posypały. Cóż, nawet ja jednego dnia stanęłam po obu stronach barykady. W sumie czekałam wtedy na wyniki dwóch konkursów.

Pierwszego niestety nie wygrałam.

O, i przy okazji teraz Wam opowiem, jak organizatorzy wkurzają konkursowiczów ;-)

Mianowicie, skomentowali  WSZYSTKIE zgłoszenia (a na Facebooku zazwyczaj sugeruje to, że się wygrało) czymś w stylu "Hej, są wyniki: [LINK]". Już mi się zrobiło miło, że najwyraźniej jestem na liście zwycięzców... no niestety. Chamstwo. Jeśli komuś serio zależało na nagrodzie, to na pewno śledził ich stronę i nie trzeba było tak dawać nadziei.

Plus - wybrali najmniej estetyczne i udane prace ever (oprócz jednej). To mój wielki ból w konkursach - staram się, dbam o wszystkie aspekty swojej pracy, o poprawność językową, estetykę... a wygrywa jakieś grafomaństwo. Masakra.

No ale mimo wszystko nie hejtowałam zwycięzców na Facebooku :-D

Parę k...rew mać później dzień osłodziła mi informacja o wygranej w innym konkursie. Tam organizatorzy nie wywoływali wilka z lasu na darmo ;-) Gdy zajrzałam pod post z ogłoszeniem wyników, okazało się, że jakieś buraki już hejtują...(oczywiście, że to nie byli ludzie, którzy mieli rację, tylko jakieś buraki ;)) Ktoś tam pojechał, że bzdetny wierszyk (wtedy się właśnie dowiedziałam, że stworzyłam wierszyk), ktoś inny przekopał się przez internety, żeby tylko sprawdzić kim jestem i zarzucił mi, że "to nie fer", bo ja mam dostęp do fachowych narzędzi...

Dżizas... najbardziej fachowym  (i najwyraźniej także ekskluzywnym) narzędziem, jakiego użyłam tworząc zgłoszenie, był mój mózg. Teoretycznie, każdy miał tak zaawansowany sprzęt do swojej dyspozycji. W praktyce - cóż...

PS. Nie udało mi się dowiedzieć, cóż takiego błyskotliwego napisali moi hejterzy. Albo pousuwali, albo w ogóle nic nie potrafili zgłosić, albo hejtowali już z fejkowych kont. Olałam temat i czekałam z niecierpliwością na nagrodę.

W międzyczasie zrobił się z tego jeden wielki tydzień kurierów - czyli tytułowych panów na K. Przyznać się, co sobie pomyśleliście? :-D Nagle spłynęły wszystkie nagrody, na które ostatnio czekałam. W tym także nowy smartfon - został wysłany błyskawicznie!

Tym sposobem reszta tygodnia mija mi z telefonem w ręku (no może nie w tej chwili), bo nie mogę się nim wciąż nacieszyć :-) Znowu robię masę zdjęć, a nawet wróciłam do grania w Pokemony. W sumie to całkiem fajny powód do wyjścia i zrobienia tych 8 tysięcy kroków.

Weekend spędziłam dość leniwie. Miałam zaskakująco dużo czasu dla siebie, więc wreszcie przysiadłam na chwilę do bloga. A dalej - spałam do późna, nic nie robiłam i resetowałam swoje fachowe narzędzie ;-)

Najnowsze wpisy

W tym tygodniu na blogu:

Tydzień wielu małych kroków


Odkurzamy moje blogerskie złośliwostki, ponieważ mam ostatnio kosę z blogerinami, którym się nagle w d...ach poprzewracało:




Ujmę to tak: jest blogerka, którą lubiłam, a która ostatnio strzela fochami na wszystkie strony. I ją za to odlubiłam, bo kiedyś czytelnikowi się cierpliwość kończy. #CofamSuba

Przegląd internetów

Na szczęście i tak mam co czytać ;-)

Po pierwsze, ciągle sprawdzam, kiedy te niedziele wolne od handlu. Swoją drogą, to całkiem często wyszukiwana fraza w wyszukiwarce, z tego, co widzę ;-) Sprawdzam, bo się boję, że kiedyś zapomnę, pomyślę w piątek "Nie chce mi się iść do sklepu, najwyżej dokupię chleb w niedzielę"... i pocałuję klamkę. Nie przemawia do mnie żadna argumentacja w tym temacie oprócz "wreszcie pracownicy będą mieć wolne" (i nie mówcie, że jeśli pracowali w weekend, to mieli wolne w tygodniu - pracodawcy mają swoje sposoby i ja niestety tego kiedyś doświadczyłam...).

Dowiedziałam się też dziś, że Częstochowa nie jest gotowa. Na co? Na wegetariańskie żarcie. Dziwne? Mnie z jednej strony nie dziwi - odkąd zrobiłam zdrowe jaglane brownie o smaku tektury, też brakuje mi zaufania do tego, co fit i wege ;-)

A co u Was w tym tygodniu?

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger