12 czerwca

Thor w Castoramie i życie po restarcie. Przegląd tygodnia 5-11 czerwca

Nie do końca jestem pewna, co robiłam w tym tygodniu, bo uskuteczniam właśnie życie po restarcie - a dokładniej, po przywróceniu telefonu do ustawień fabrycznych. Niby od poprzedniego tygodnia, ale jakoś tak mnie to rozbiło, że dalej nie wiem, co się dzieje. Straciłam niestety trochę zdjęć, które jakimś dziwnym sposobem zaczęły się zapisywać w pamięci wewnętrznej, zamiast na karcie (helloł, inaczej to ustawiałam) i mam lekką dziurę w pamięci.

zakupy

Na początku tygodnia odkryłam, że kończy mi się ważność dowodu osobistego. Oznaczało to, że czeka mnie wyprawa do urzędu i składanie wniosku, bądź składanie go online. Uznałam, że spróbuję online (choć wciąż nie jest to proste). Udało się i bardzo się z tego cieszę. Teraz tylko trzymajcie kciuki, żeby szybko wydali mi ten nowy dowód ;-)

Inna rzecz, że sprawdzenie statusu wniosku na stronie do tego służącej jest niedokładnie opisane. Napisali, że trzeba podać numer wniosku. Ani słówkiem się nie zająknęli, że numer wniosku złożonego przez ePUAP sprawdzimy jedynie na potwierdzeniu przyjęcia, które dostajemy na maila. Użyli zwrotu Na potwierdzeniu znajdziesz numer i ja sprawdzałam UPP (Urzędowe Potwierdzenie Odbioru) na skrytce ePUAP, dziwiąc się, że coś tak mało cyferek... To właściwe potwierdzenie - owszem, dotarło na maila. Prosto do folderu SPAM... Dobrze, że nie potraktowałam go tak, jak zawsze (Zaznacz wszystko - Usuń), bo bym straciła jedyną opcję sprawdzenia, co z moim wnioskiem. To się nazywa eDUPA, a nie ePUAP...

Reszta tygodnia to standard - praca, dom i nieustanne niewyspanie. W tym tygodniu, jeśli brakowało mi energii, to tylko dlatego, że za mało spałam. Ogólnie, poranki są wciąż trudne, ale ustawiam teraz budzik na 5 rano, trochę pozamulam do 6 i jakimś sposobem udaje mi się na 7 zdążyć do pracy. Czasem jest to 7, czasem 7:20, ale wciąż - 7. Dążę do równej 7, a może nawet i 6 rano.




Nastała historyczna chwila - przeczytałam biografię Steve'a Jobsa. Wreszcie :-) Nieco niżej zalinkuję Wam do jej recenzji. Teraz czytam powoli Homo bimbrownikusa, o dziwo - w wersji papierowej oraz Dziennik kasztelana. Po świetnej Ostatniej arystokratce spodziewałam się fajerwerków, a tymczasem... nuda. Jakub Wędrowycz ma znacznie większy potencjał komediowy.

Piątek był bardzo fajnym dniem. Praca z domu, potem wspólne wybieranie garnituru (ha, chyba odnalazłam swoje kolejne powołanie - przy okazji, miałam też okazję zobaczyć sprzedawcę z prawdziwego zdarzenia, który naprawdę wiedział, jak to się robi), a potem wypad do centrum handlowego. My z konieczności, teściowie z potrzeby - której niestety nie udało im się zrealizować. Z tego powodu w sobotę był kierunek Castorama. I tam dopiero znaleźliśmy idealne płytki na ścianę. I nie, to nie ja byłam aż tak wybredna ;-)

W Castoramie spotkałam Thora. Hmmm, chyba kupował nowy młot... Śmiejcie się, ale gość był identyczny. Wypisz, wymaluj syn Odyna. Aż się rozglądałam, czy i Loki gdzieś się nie kręci.

Próba zrobienia zdjęcia poskutkowała... kolejnym przywróceniem telefonu do ustawień fabrycznych. Zaczął się tak zawieszać, że już nie było innej rady. Najwyraźniej nie poradził sobie z fotografowaniem boga piorunów...

Końcówka weekendu okazała się jednak zaskakująco przyjemna - trochę gry w kosza, potem znowu zen, mewy i komary... Nie jest tak strasznie, jeśli przed sobą mam perspektywę skróconego tygodnia pracy i przedłużonego weekendu. Teoretycznie, mogłabym iść do biura w piątek po święcie, ale wolę sobie zrobić weekend przed weekendem, bo przyszła sobota będzie dość aktywna. Więcej Wam napiszę w przyszłym przeglądzie tygodnia.

W niedzielę zrozumiałam, co dokładnie oznacza wyrażenie "kopnął mnie zaszczyt" i że faktycznie są takie zaszczyty, które zamiast dumy, wywołują dyskomfort. Na szczęście, to nie mnie ów zaszczyt kopnął i raczej na razie takie wyróżnienia mnie nie czekają ;-)

Odkryłam, że Newsweek używa clickbaitów. Odkryłam tam także ciekawy artykuł - Jasna Góra spółka z o.o. Cóż, moje zdanie jest bardzo podobne. Jak już się przetaczają przez miasto takie tabuny ludzi, to niech miasto ma szansę coś na nich zarobić i pokazać im coś więcej, niż tylko klasztor i parking pod klasztorem. Prezydent ma u mnie wielkiego plusa za wypowiedź o dialogu ;-)

Miałam dużo natchnienia. Wystarczyło mi go zarówno na pisanie, jak i na małą rewolucję na blogu - zmieniłam główne kategorie. Teraz jest to lifestyle, marketing (w tym copywriting) oraz recenzje książek i filmów. Blog ewoluuje ze mną i teraz nadąża za moim życiem. Zauważyłam przy okazji, że te zmiany były też dobre dla SEO, ale o tym więcej za jakiś czas, gdy naprawdę będzie się czym chwalić ;-) Na razie eksperymentuję.

Stworzyłam kilka postów w wersji roboczej, kilka też opublikowałam:

Cała prawda o IT, zen, mewy i komary


Myśl inaczej


Charakterystyka informatyka czyli dział IT


Może sama mam problem z dobudzeniem się i bywam trochę nieprzytomna, ale Gremlin w takich warunkach funkcjonuje świetnie. Jak widać zresztą w postach powyżej...

Usłyszałam także, że niekoniecznie informatycy są tacy znowu małomówni, bo tak naprawdę - muszą się porozumieć z każdym, zarówno z pracownikiem z samego dołu hierarchii, jak i prezesem, i bez komunikatywności ani rusz. Wierzę, jednak wszystko zależy od miejsca pracy. Moje doświadczenia z IT pokazują, że to dość zamknięty dział. Informatycy mają nie tylko problem z komunikowaniem się, ale i z odbieraniem i rozumieniem komunikatów.

A Wy co uważacie? A może, zamiast dyskutować o IT, wolicie się pochwalić, co się u Was działo w tym tygodniu? :-)

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger