Wakacje, wakacje i po wakacjach. U mnie w tym roku czas wakacyjny liczył się od lipca do... października, bo dopiero niedawno byłam na urlopie. Wróciłam w pełni sił, czas więc wrócić również do regularnego
pisania tutaj. Zaczynamy!
W czasie moich wakacji działo się wiele. Poniżej leci mały skrót oparty o to, co uznałam za najważniejsze. 🙂
pisania tutaj. Zaczynamy!
W czasie moich wakacji działo się wiele. Poniżej leci mały skrót oparty o to, co uznałam za najważniejsze. 🙂
Co nowego?
Zaczęłam pisać pamiętnik. Tak, jak przed laty, ręcznie, w zeszycie i w miarę możliwości każdego dnia. Bardzo fajne, odprężające, układające myśli w głowie zajęcie. Żałuję, że dopiero teraz postanowiłam do tego wrócić, choć wcześniej pisałam przez wiele, wiele lat.
Byłam na spotkaniu dla freelancerów. Ciekawa byłam strasznie, kto przyjdzie i w sumie wcale się nie zdziwiłam, że... te same osoby, których się spodziewałam. W moim mieście jest takie stałe grono, jak na karaoke... Ale nowe też były! Nabrałam ochoty na więcej, mam nadzieję, że będzie się coś jeszcze w tym temacie działo.
Lato upłynęło mi również pod hasłem: "wesele".
Kupowałam prezenty, wykłócałam się w empiku (bo zgubili mój prezent, a teraz mają u mnie potężną krechę nie tylko za to, jak mnie wtedy potraktowali w salonie, ale także za to, w jaki sposób próbowali mi to wynagrodzić - czyli wcale, bo z masą warunków).
Kupiłam nowy telefon – mojego wymarzonego, robiącego świetne zdjęcia Huawei Mate 20. To znaczy, na początku marzyłam o P20, ale Mate robi lepsze zdjęcia nocą.
Ogólnie jestem przeszczęśliwa, ale też niemal osiwiałam przez człowieka, od którego ten telefon zamówiłam. W skrócie: nigdy nie zamawiajcie takiej elektroniki z Allegro, wtedy zawsze są jakieś cyrki. I Allegro nazbyt pomocne też nie jest - wiem, bo otworzyłam spór, ale nic z tego nie wynikło.
Byłam na wyjątkowo emocjonującym meczu Włókniarza – tym, gdzie zawodnicy w pierwszym biegu wjechali w bandę.
Akurat wtedy się spóźniłam i nie widziałam tego biegu, ale za to wchodząc na stadion, słyszałam buczenie i okrzyki „Ty ch…u!”. Ot, reakcja kibiców na dyskwalifikację jednego z naszych zawodników.
Taka sytuacja powtarzała się jeszcze parę razy, bo sędzia naprawdę postanowił dać się we znaki i podejmował bezsensowne decyzje. Ale Włókniarz i tak wygrał. 😉
Jeździłam na hulajnodze. W moim mieście jakiś czas temu pojawiła się wypożyczalnia hulajnóg elektrycznych, a ja uważam, że to fantastyczna sprawa.
Przeżyłam też coroczny najazd pielgrzymów na miasto. I była tylko jedna pielgrzymka, którą serio szanuję. ROWEROWA. Bo jechali bez megafonu i głośnych śpiewów. Można? Można!
Skoro już jesteśmy przy kościelnych sprawach, to muszę się przyznać, że wyszłam z kościoła w trakcie kazania. I nie żałuję.
Dlaczego? Bo ksiądz zaczął prawić o LGBT: cytować Marksa, opowiadać, że „tej ideologii” zależy na tym, by zniszczyć rodziny, bo nienawidzą rodzin i że chcą tę „ideologię wszczepiać dzieciom”.
Czyżby chodziło o zalecenia WHO dot. edukacji seksualnej? Ksiądz nie sprecyzował. I nie zrozumiał. Tak czy tak, powiedziałam, że nie mogę tego słuchać i wyszłam.
Nie jestem człowiekiem, który poszedłby na paradę równości. Nie poszłabym również na kontrmanifestację i nie rzucałabym kamieniami. Chociaż kompletnie nie rozumiem, uważam, że każdemu człowiekowi należy się szacunek, niezależnie od jego orientacji i wyborów życiowych.
A ten szacunek w pierwszej kolejności powinien okazywać Kościół, nie dając się wplątać w polityczne spory i przynajmniej unikając takich tematów, jeśli nie potrafi do nich podejść z rozsądkiem i tym mitycznym miłosierdziem (którego w praktyce w wykonaniu Kościoła chyba jeszcze nie widziałam).
Byłam też wreszcie na urlopie - na który czekałam ponad rok. Już trochę zwątpiłam w ten wyjazd i mi się odechciało, ale w momencie, gdy dotarłam na miejsce, zrozumiałam, że było warto. Więcej na ten temat przeczytasz we wpisie na temat krainy najpiękniejszych zachodów słońca. :-)
W czasie wyjazdu nabrałam energii i chęci do pracy. Zaczęłam się też uczyć języków - byłam otoczona mieszanką tureckiego, niemieckiego, rosyjskiego i angielskiego, postanowiłam więc odkurzyć swój niemiecki i zacząć się uczyć rosyjskiego.
Na fali początkowych sukcesów dodałam też hiszpański, z którym już kiedyś miałam nieco do czynienia i... turecki. Ale jest trudny, z niego pamiętam tylko nieliczne słówka.
Po wakacjach do listy dorzuciłam jeszcze francuski. Chodzi mi po głowie też czeski. 🙈
Wszystko ogarniam na razie za pomocą Duolingo.
Mam też zamiar uczyć się z tekstów piosenek, bo tak właśnie najskuteczniej nauczyłam się kiedyś angielskiego. Sprawdzona metoda!
W czasie wyjazdu nabrałam energii i chęci do pracy. Zaczęłam się też uczyć języków - byłam otoczona mieszanką tureckiego, niemieckiego, rosyjskiego i angielskiego, postanowiłam więc odkurzyć swój niemiecki i zacząć się uczyć rosyjskiego.
Na fali początkowych sukcesów dodałam też hiszpański, z którym już kiedyś miałam nieco do czynienia i... turecki. Ale jest trudny, z niego pamiętam tylko nieliczne słówka.
Po wakacjach do listy dorzuciłam jeszcze francuski. Chodzi mi po głowie też czeski. 🙈
Wszystko ogarniam na razie za pomocą Duolingo.
Mam też zamiar uczyć się z tekstów piosenek, bo tak właśnie najskuteczniej nauczyłam się kiedyś angielskiego. Sprawdzona metoda!
Powrót po urlopie okazał się stosunkowo lekki, bo większość rzeczy nadrobiłam, pracując po -naście godzin przed urlopem.
Fuckup był tylko jeden - wiadomość na temat mojego urlopu nie dotarła, gdzie trzeba i przychodzące ode mnie autorespondery wywołały niezłe zdziwienie. A ja się zdziwiłam, że co, że nie mam prawa na urlop iść czy jak? Przecież pisałam, że mnie nie będzie...
Ale nie ma tego złego - dzięki temu odkryliśmy, że nie tylko moje ważne maile są blokowane. Zawinił program i jego algorytmy.
Innymi słowy: nie ufaj algorytmom. A przynajmniej nie bezgranicznie.
Co nowego na blogu?
Wrzucę tutaj 3 najnowsze posty:
- Zostałam freelancerem i wyłudzali ode mnie teksty
- Myślałam, że nie zdam, a jeżdżę już 4 lata
- Kraina najpiękniejszych zachodów słońca
Co warto przeczytać lub obejrzeć?
Na sam koniec kilka linków.
Mówi się czasem, że kiedy nie było internetu, tylko matka wiedziała, żeś debil. No cóż... nie, bo kiedyś była Randka w ciemno i inne programy telewizyjne, w których również można się było ośmieszyć. Nie wierzysz? To obejrzyj odcinki Niekrytego Krytyka - te z Randką w ciemno właśnie. Bardzo warto! PS. Odcinki o Septagonie też. ;-)
Oglądam również ostatnio kanał 7 metrów pod ziemią. Zaczęłam od odcinka o pracy stewarda. Dowiedziałam się między innymi, jak pasażerowie traktują załogę, co się robi, gdy w samolocie ktoś umiera, czy steward potrafi odebrać poród oraz dlaczego na czas startu i lądowania należy odsłaniać okna.
Jeśli wolisz jednak coś poczytać, polecam tym razem moje teksty, które napisałam dla pewnego portalu. To była krótka, ale intensywna współpraca. ;-) Przegląd tematyczny jest szeroki, ale to cała ja - interesują mnie i książki, i to, dlaczego betonuje się miasta, i dlaczego tak trudno zdać egzamin na prawo jazdy.
A co u Ciebie słychać?
Są tu w ogóle jeszcze jacyś freelancerzy lub copywriterzy? Jeśli jesteś jednym z nich (lub zamierzasz być), napisz w komentarzu, żebym wiedziała, że jest sens w ogóle pisać o mojej pracy. 🙂
Obserwuj mój blog lifestylowy na: