09 października

Artystyczne zamysły i inne wymysły. 2-8 października

Tym razem piszę do Was mocno zmęczona weekendem. Właściwie, to kumulacja zmęczenia po całym poprzednim tygodniu oraz po imprezie, na której wylądowałam w sobotę. Ale po kolei :-)

kolorowe wrzosy

Tydzień zaczęłam całkiem miło, bo jak już przeżyłam poranne wstawanie (a był mały sukces, bo nawet udało mi się pójść do biura na 7, co rzadko mi się zdarza w poniedziałki) i 8 godzin pracy, nabrałam ochoty na spacer. I tak oto poszłam w las. Normalnie pewnie bym siedziała w domu przed komputerem, więc uznajmy, że to miła odmiana.




Po powrocie po raz kolejny piekłam muffinki. Zasadniczo z tego przepisu, bo dobrze mi znany, ale z mleczną czekoladą. Jedną. Nie wyszły do końca tak, jak bym chciała, ale z moim piekarnikiem to nic dziwnego. Mam wrażenie, że nie rozgrzewa się do wyznaczonych temperatur...

Robiłam też ziemniaczaną zupę krem. Bardzo polecam - doskonała na jesień i przepyszna.

To był również bardzo konkursowy tydzień, szczególnie u mnie w pracy. Łącznie wysłałam ostatnio jakieś 5 zgłoszeń. Mam nadzieję, że chociaż 4 z nich mi się opłaciły :-)

Popołudniami i wieczorami usiłowałam odpocząć, ale to nie takie proste, kiedy wiatr hula za oknem. Na szczęście, u mnie nie było problemów z prądem. Co innego w okolicach... Z tego, co słyszałam, niektórzy jeszcze do weekendu nie mogli się doczekać światła.

Weekend był wyjątkowo aktywny. Pierwszy raz w życiu wylądowałam również na strojeniu bramy przed weselem. Kompletnie nie rozumiem takich zwyczajów. Czułam się tam jak piąte koło u wozu, bo nie miałam pojęcia, co robić. No i nie kupowałam kompletnie zamysłu artystycznego ekipy. Po prostu efekt wydawał mi mało estetyczny. Miałam wrażenie, że uczestniczę w dekorowaniu sali gimnastycznej przed apelem. Teraz rozumiem, czemu niektóre panny młode wolą do tego zatrudnić fachowców.

Jedyna dobra rzecz, jaka z tego wynikła, to miło spędzony czas już po ogarnięciu tego, co było do zrobienia. Szkoda tylko, że pogoda nie dopisała i zaczęło padać...

W sobotę byłam za to już na właściwej imprezie. Wylądowaliśmy w całkowicie mi nieznanej, ale bardzo urokliwej okolicy - koło Niegowej. Takie małe Bieszczady ;-)

W kościele znowu doszłam do wniosku, że czas stworzyć poradnik savoir-vivre dla księży... Do tej pory słyszałam tylko jedno kazanie ślubne z wyczuciem. W pozostałych brakowało taktu. W tym też. Wygłaszał je paulin z Jasnej Góry. Niby był wesoły, ale niepotrzebnie poruszał światopoglądowe, kontrowersyjne kwestie. I gadał takie bzdury, że aż mi się zmarszczki na czole rozprostowały (np. antykoncepcja powoduje raka). Były momenty, w których brwi wędrowały mi wyżej niż przedziałek. Jak u Ewy Minge.

Gdy dotarliśmy na salę, okazało się, że usadzono nas... dokładnie naprzeciwko wspomnianego księdza. Wraz z osobą towarzyszącą (bardzo mnie zastanawiało, kto wystąpi w tej roli - organista? kościelny?) Poczułam dreszczyk grozy, ale... ci goście nie dotarli. Nieco dalej, ale też naprzeciw nas siedziała dyrektor szkoły, do której kiedyś chodził mój wspaniały. To również sprawiło, że poczuliśmy się dziwnie, ale ostatecznie nie było wcale sztywno i bawiliśmy się dobrze.

W niedzielę próbowaliśmy się ogarnąć, co wcale nie było proste. Tak szczerze, to ja do tej pory próbuję... Nie udało mi się po prostu wyspać tak dobrze, jak bym chciała.

Nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie, nawet w internecie, ale mimo to, coś ciekawego się znajdzie :-)

Po pierwsze, zdziwił mnie artykuł na temat popularnego leku, który tłumi ból oraz... emocje. Sprawdźcie koniecznie.

Znowu trafiłam na tekst, w jaki sposób nie rozpoczynać służbowych maili. Ja o tym wiem, ale z tego, co widzę, wiele osób nie ma pojęcia, że popełniają gafę. Chyba też przestanę odpisywać na wiadomości zaczynające się od tego zwrotu...

Podobno gdzieś już się pojawiły reklamy z Mikołajem, więc w takim razie czuję się usprawiedliwiona, że linkuję do poradnika, jakich prezentów nie wypada dawać. Bądźcie gotowi już wcześniej :-)

Znalazłam też książkę, którą koniecznie muszę przeczytać. Jestem wyjątkowo zachęcona recenzją w wykonaniu PigOuta. Nie ubawiłam się może przy niej aż tak, jak przy American Assasin, ale na pewno skorzystam z polecenia. Nie wiem tylko, czy uda mi się w tym miesiącu (900 stron...).

Jeśli ktoś z Was ma telefon w Orange, mam dla Was ciekawą promocję. Orange rozdaje ogromne pakiety internetowe. Szkoda, że Play w taki sposób nie świętuje... Ogólnie, Play się ostatnio zepsuł. Kiedyś słynęli z dogadzania klientom, a teraz... co najwyżej z wydzwaniania do nich, mimo braku udzielonej zgody na to (mój przypadek). Chyba powoli dojrzewam do zmiany operatora. Lubię to, co znane, ale nie wtedy, kiedy jest znane i beznadziejne.

Na blogu w tym tygodniu:

3,2,1... Q4!


3 książki, które warto przeczytać w październiku i 2, które można


Odkurzamy moją wyjątkowo emocjonalną recenzję książki:

Myśl inaczej


A co u Was dobrego się działo w tym tygodniu? Było spokojnie, pracowicie czy imprezowo? :-)

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger