04 września

Natłok pracy, świeżaki i wrzesień. 28 sierpnia - 3 września

Ufff, to był dziwny tydzień.

wrześniowy krajobraz

Zaczął się od niewesołej wiadomości, która jeszcze bardziej pogorszyła moje zdanie o polskiej policji. Ta sama policja, która tak ochoczo spisywała ludzi (kulturalnie) pijących piwo przed koncertem, miała opory, by dostać się do mieszkania imprezujących byczków. Kolesie tymczasem nie mieli oporów, by włamać się do mieszkania tego, kto wezwał policję i wymierzyć mu sprawiedliwość. Taką wypaczoną i błędnie pojmowaną.

Dlaczego nawet we własnym domu nie można się już czuć bezpiecznie? Dlaczego liczą się rosnące statystyki, które tak naprawdę oznaczają tylko, że w kraju źle się dzieje, bo jest wiele powodów do interwencji?




Dzień później trafiłam na artykuł o tym, jak to właściciel domu "ukarał" włamywaczy (obrzydliwe, wchodzicie na własną odpowiedzialność). Serwis, z którego pochodzi link, jest przedziwny i dla mnie w ogóle niegodny zaufania, ale nawet jeśli to nieprawda, to i tak dokładnie tego samego życzę nieudolnym policjantom, przez których to się stało oraz sprawcom. To jest ten moment, w którym moje poglądy stają się bardzo radykalne i uważam, że kiedy ktoś włamuje Wam się do domu, powinniście go móc odstrzelić i dostać medal za usunięcie chwasta ze społeczeństwa.

Ta informacja tak mnie wkurzyła, że ćwiczyłam potem jak szalona. Dawno nie zrobiłam tak ostrego treningu, ale musiałam się wyżyć. Po tabacie trochę humor mi się poprawił - czyli to jednak prawda z tymi endorfinami wyzwalanymi po wysiłku fizycznym.

Reszta tygodnia to standardowe praca-dom. Nie działo się absolutnie nic, co byłoby godne wspomnienia. Praca, trening, czytanie i zasypianie z czytnikiem w ręku.

Wciąż próbuję wprowadzić nowe nawyki dotyczące snu, ale tak średnio mi to ostatnio idzie.

Dowiedziałam się także, że nie jestem zbyt dobrze poinformowana. Nie dążę specjalnie do bycia na bieżąco. Uważam, że jeśli coś ważnego się dzieje, to i tak się o tym usłyszę. Raczej nie oglądam wiadomości, nie czytam gazet. O wszystkim dowiaduję się z internetu i to zazwyczaj wystarcza.

Dopiero w tym tygodniu okazało się, że w ogóle nie wiem o tym, że loteria paragonowa się skończyła. Zawzięcie gromadziłam paragony z mocnym postanowieniem, że teraz to już je zgłoszę... Gdy wreszcie zebrałam się w sobie i zalogowałam się na stronę loterii, okazało się, że... nie działa od marca. Cóż, zyskałam przynajmniej dobry powód, by wreszcie wyrzucić te wszystkie papierzyska :-)

Podobnie było z odkryciem, że do bezpłatnych kanałów dostępnych w telewizji naziemnej dołączyła także telewizja WP i coś tam jeszcze. Też bym o tym nie wiedziała, gdyby nie przypadek. Z drugiej strony, i tak się o tym wszystkim w końcu dowiedziałam, więc ograniczenie strumienia informacji ma jednak ciągle sens.

Piątek był wyjątkowo trudnym dniem w pracy. O ile zazwyczaj udaje mi się zrealizować wszystkie punkty "to do" bez jakiegoś wielkiego ciśnienia, tak w piątek kolejka zleceń rosła w zatrważającym tempie. Na dodatek, przybywały same czasochłonne rzeczy: pisanie na podstawie szczątkowych informacji na już, sprawdzanie tekstów... Nie mam pojęcia, jak to zrobiłam, ale udało mi się jednak wyzerować listę zadań. I znowu wybiegłam z pracy z poczuciem ulgi. Co jest z tymi piątkami ostatnio?

Po południu wybraliśmy się na wieś, żeby odetchnąć i mieć taki naprawdę spokojny weekend. Zanim to nam się udało, zajrzeliśmy do nowo otwartej Biedronki. Doznałam szoku - w życiu bym nie pomyślała, że tylu Januszy i Grażyn mamy w tej dzielnicy. Tłum był taki, jakby nagle pół miasta zaczęło mieć po drodze do tego marketu...

Przeżyłam też chwilę grozy, gdy zapytano mnie, czy zbieram punkty na Świeżaki. Boże, nie. Te maskotki są przepaskudne. PigOut pisał w swojej książce o tym, jak to odpowiedź przecząca wywołuje niemal bójki w kolejce. Tego właśnie się obawiałam, ale na szczęście, chyba nikt za mną też nie zbierał punktów. Albo nie dosłyszeli.

W ogóle, Polska oszalała na punkcie Świeżaków. Sami zobaczcie:

oszustwo ze Świeżakami

A podobno Świeżaki dostępne są na Aliexpress. I to całkiem tanio...

Niestety, w piątek się przeziębiłam. To straszne, bo jeszcze całkiem niedawno cieszyłam się, że od dawna nic mi nie dolegało i byłam przekonana, że to ze względu na bardziej aktywny tryb życia. Wychodzi na to, że tak, dopóki temperatury są w miarę przyzwoite. Pierwsze chłodniejsze dni okazały się niemałym szokiem dla mojego organizmu... Jedyny plus aktywności jest taki, że szybko doszłam do siebie i dziś czuję się już naprawdę dobrze.

Próbowałam też nacieszyć się ostatnimi ciepłymi dniami i niemal wpadłam w depresję, gdy tak nagle się ochłodziło. Mam wrażenie, że w ogóle nie udało mi się skorzystać z tego lata. Raz byłam na basenie odkrytym. Opalałam się jakieś 3, może 4 razy. Nad zalewem byłam też tylko raz. W tygodniu upały, w weekendy lało. Jestem sfrustrowana tegorocznym latem.

Zrobię, co mogę, by nacieszyć się jesienią. Owszem, jesień to przenikliwy chłód, ale także ciepłe mieszkanie, gorąca herbata i książka lub film pod kocem :-)

W tym tygodniu na blogu:

Dzień dobry, przegląd!


Filmowe inspiracje #2 - sierpień


Obejrzałam już wszystkie odcinki "The Defenders". Jak mi się podobało? Sprawdźcie:

The Defenders. Recenzja odcinek po odcinku


Zaczęłam także czytać niezwykle szarlatańską książkę o marketingu... Na pewno Wam o niej napiszę na blogu. Mogłabym już teraz, ale chcę ją doczytać do końca, zanim wydam opinię.

A co u Was ciekawego? Oglądaliście coś ciekawego lub czytaliście?

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger