28 maja

Dlaczego kobiety płakały na Eurowizji? Przegląd tygodnia 22-28 maja

Hej! Dzisiaj nadaję ze słonecznej wsi i raczej będzie krótko. Chcę wybrać się na spacer i wykorzystać to, że słońce się wreszcie u nas zadomowiło. Uznajcie to za efekt mojej perswazji ;-) We wtorek przyszłam do pracy, zmarznięta i ponura, i oznajmiłam, że gdyby tylko wiosna się zmaterializowała, to ja bym jej nakopała do d... za tę paskudną pogodę. Najwyraźniej podziałało...


Energię odzyskałam - gdy tylko pogoda się poprawiła, i gdy przestałam brać lek na alergię. Po nim potrafiłam zasnąć o 18:30, bez niego - spokojnie wytrzymuję do 22-23, zdążę zrobić trening, poczytać, ogarnąć coś, napisać... W tym tygodniu zrobiłam planowo 3 treningi, choć bez biegania. Nie mam jeszcze maski, więc nie mam odwagi ;-)




Odkryłam także prawdę o sobie - to już nie introwertyzm, czy tam ambiwertyzm. To po prostu bycie WWO. Zgadza się zdecydowana większość podpunktów. Może ktoś z Was też tak ma?

Słyszeliście w ogóle o fanpage 'u Nocnej Pizzy? To był temat dnia w zeszłym tygodniu. Teraz - post Cinema City, który, odpowiednio, część ludzi uznała za zabawny, a część za żenujący. Nie dogodzisz.

Wpadłam też w zachwyt, gdy odkryłam tę stronkę. Zabawne definicje miłości, motywacji czy też nadziei skradły moje serce :-)

Ucieszyłam się bardzo, gdy w bardzo wyraźny sposób zaczęło działać ćwiczenie wdzięczności. Nie mogę napisać tak całkiem wprost, o co chodzi, ale po prostu zaczęłam zapisywać w swoim zeszycie wdzięczność za coś, czego chciałabym mieć więcej - i nagle pojawiła się bardzo fajna okazja, która mi to umożliwi. I wiem, że to dopiero pierwsza z takich okazji :-) Czyli serio: bądź wdzięczny za to, co masz, a będziesz mieć tego więcej.

Obejrzeliśmy w tym tygodniu bardzo zabawny odcinek Goggleboxa z fragmentami eliminacji do Eurowizji. Ten festiwal to jakiś inny świat. Najpierw wyskoczył koleś z brodą i w spódnicy, którą w trakcie występu z siebie widowiskowo zerwał (pod spodem miał spodnie, spokojnie), potem jakaś Farsa-Sarsa z różowym mikrofonem i rogami, a potem zwycięzca, czyli ten śmieszny Portugalczyk... Nie wiem, co to miało być, co on śpiewał, ale...:

- Podobno kobiety płakały, gdy wyszedł na scenę...
- Chyba z rozpaczy.

Tak można by podsumować w ogóle całą Eurowizję. I jeszcze te płaskie piosenki, które ni cholery nie wpadają w ucho. Nie wyróżniają się absolutnie niczym. Cieszę się, że widziałam tylko fragmenty, a nie całość.

Oglądaliśmy także Praktykanta. Ogólnie: przyjemny, pogodny film obyczajowy... ale tak bardzo obyczajowy, że o niczym. Niektóre postaci były też totalnie nieprzekonujące (czyt. mąż Jules). Od razu nasunęło mi się skojarzenie z historią z biografii Steve'a Jobsa, jak to jedna firma przestała dostarczać mu na czas chipy, a on wpadł do nich na zebranie, krzycząc, że są "pieprzonymi, pozbawionymi jaj dupkami". Firma się poprawiła, a jej pracownicy dorobili się kurtek z napisem "Drużyna PPJD". W tym filmie chyba niektórzy aktorzy byli z tej drużyny... Nie zrozumcie mnie źle - oglądało się miło, ale jakoś tak... bez celu i bez refleksji.

Byliśmy także na bardzo przyjemnym spacerze w Złotym Potoku. Lubię to miejsce, nawet jeśli przetaczają się przez nie takie tłumy ludzi, jak dzisiaj. A tłumy były naprawdę konkretne, takie, że aż pomyślałam, że może przez przypadek trafiłam na Jurajskie Lato Filmowe? Impreza odbywa się tam co roku i cieszy ogromnym zainteresowaniem, a ja... ani razu na niej jeszcze nie byłam. Może teraz się uda ;-)

Zaczęłam od razu szukać informacji na temat wydarzenia, ale nie udało mi się znaleźć nawet dokładnej daty tegorocznej edycji. Wyczytałam jedynie, że rok temu wraz z festiwalem filmowym odbył się również konkurs karaoke. Zwycięzcy wygrywali pakiet VIP na Festiwal Disco Polo w Olsztynie oraz występowali (!) jako gwiazdy (!!) na ... Święcie Pstrąga. Też w Złotym Potoku. Ta informacja tak bardzo mnie ubawiła, że postanowiłam w tym roku wziąć udział w tym konkursie. A co - też będę gwiazdą! :-D

Swoją drogą, w tym miejscu jest jakaś magia. Jesteście w stanie wyobrazić sobie wytatuowanego, łysego, groźnego harleyowca z różową watą cukrową? Ja już nie muszę. Ja go tam widziałam :-D

Z ciekawostek dorzucę Wam także artykuł o tym, czym się różni copywriter od content writera. Z niego wynika, że bardziej jestem content writerem, niż copywriterem Tak Zwanym Copywriterem, ale mam wrażenie, że te pojęcia zaczynają się ze sobą przenikać i zaciera się granica między nimi. Jak to ujął autor tekstu, różnica między nimi to nie różnica między jabłkiem i pomarańczą, a bardziej jak pomiędzy pomarańczą i mandarynką :-)

Jeśli chcecie wiedzieć, czemu się właśnie zdegradowałam i nazwałam Tak Zwanym Copywriterem - sprawdźcie posty, które pojawiły się w tym tygodniu na blogu:

Komu robię na złość, biegając i co wyniosłam z Festiwalu SEO


Kiedyś byłam copywriterem...


Zaktualizowałam także wpis z recenzjami filmów Marvela o krótki opis Strażników Galaktyki vol. 2.

A dla śmiechu obejrzyjcie sobie psa, który chciał zostać prezenterem ;-)

Co u Was działo się w tym tygodniu? Dajcie znać :-)

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger