W ten piękny poniedziałkowy wieczór opowiem Ci o pozbywaniu się rutyny, dlaczego czytam mało porywające książki i o wyzwaniu, które zaplanowałam na październik. Chcesz dobrze zacząć jesień? Zostań ze mną do końca wpisu i dołącz do mojego wyzwania!
Przegląd tygodnia
Zasadniczo to nie działo się nic takiego aż do czwartku, choć na początku miałam wrażenie, że będzie bardzo intensywnie. Zaczęło się od fuckupu w pracy oraz silnego postanowienia, że będę ćwiczyć, bo muszę mieć wreszcie czas dla siebie i okazję do wyżycia się po służbowych stresach.
Przyspieszyło w czwartek: nagle wylądowałam w Gliwicach, pracowałam wieczorem (tak, też w Gliwicach) i było kompletnie inaczej, niż zwykle. Do tego jeszcze wrócimy ;-)
W weekend byłam natomiast na rodzinnej imprezie i korzystając z tego, że nie co dzień się tak odstawiam, zrobiłam jeszcze kolejną sesję zdjęciową. Testuję też właśnie dwa sprzęty, w tym smartfon z bardzo dobrym aparatem, więc tym bardziej skorzystałam z okazji. Efekty sesji możesz podziwiać na Instagramie :-)
Z powodu imprezy piątek był szalony, bo świadomość, że w weekend nie będzie czasu na to, co zawsze, skutecznie mnie zmotywowała. Inna rzecz, że w sobotę obudziłam się o 7 rano i jednak czas miałam.
Zrobiliśmy cydr. Znaczy, nastawiliśmy i teraz sam się robi.
Czytałam pewną mało porywającą książkę do pracy - mało atrakcyjną, ale wypełnioną wiedzą po brzegi. Dlatego w ogóle dalej ją czytałam, zamiast odłożyć na bok. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo mnie boli, kiedy książki o pisaniu są napisane kiepsko.
Najnowsze wpisy
Na blogu wyśmiałam Martynę Wojciechowską, jej pracę dla idei i niby-personalizowane wiadomości oraz podzieliłam się świetnymi lifehackami:
Praca dla idei, będzie do portfolio i personalizowany spam
6 genialnych lifehacków, które odmienią Ci życie
Z racji tego, że właśnie zamówiłam nowy notes do Bullet Journal i wodoodporny cienkopis (bo ileż można się bawić w rozmazywanie zakreślaczem), przypominam Ci także nieco starszy wpis z moim wyposażeniem do BuJo. Już wkrótce powstanie kolejna odsłona, w której pokażę Ci mój nowy planer, tymczasem możesz sprawdzić, czego niezmiennie do niego używam:
Mój nowy Bullet Journal - co się zmieniło? Nowy notes w kropki i akcesoria
Przegląd internetów
Czy to jeszcze legalne? Czy za chwilę naprawdę będziemy świadkami rozmów takich jak ta?
- Za co siedzisz?
- Udostępniłem link.
- Szacun!
Ale chyba jeszcze można ;-) Zapraszam Cię więc na mały wywiad ze mną:
Absolutnie nie chodzi tu o żebry w stylu „fajny wpis/zdjęcie, zapraszam do mnie”. To żenada i nie działa, chyba że jak płachta na byka na blogerów, u których tak się promujesz ;-)
Komentuj od serca, na temat i daj coś od siebie. Jak to zrobisz rzetelnie, ludzie przyjdą do Ciebie.
Opowiedziałam w nim, jak pisać, jaki wpływ ma moja praca (copywriting) na blogowanie i jak zostałam copywriterem. Wszystko to znajdziesz u Martielifestyle:
Jak pisać, żeby ludzie chcieli to czytać i do Ciebie wracać?
Swoją drogą, wyjątkowo lubię jej bloga. To, jak Marta pisze, jest wręcz definicją lekkiego pióra - dlatego koniecznie zajrzyj tam także do innych wpisów.
Czas na krótką historię o odwadze, którą podzieliłam się już na Stories, ale myślę, że warto zapisać ją także tutaj:
27 lat jak na członkinię starego szkockiego rodu z Northumberland i kobietę epoki wiktoriańskiej, to wiek dość zaawansowany i raczej bez widoków na małżeństwo. Reputacji dziewczyna nie miała najlepszej – jej odejście z dworu królowej okraszone było szczyptą plotki i niesmaku.
Szczęście jednak uśmiechnęło się i do Florence. A zaczęło się od nieszczęścia. Nagle poważnie zachorował jej ukochany piesek Sun i nie znalazłszy weterynarza, zabrała go do zwykłego lekarza. Profesor Salvatore Cacciola, po początkowych protestach widząc desperację właścicielki, zgodził się i uratował pupila. I zaiskrzyło.
Teoretycznie pójście z chorym pieskiem do "ludzkiego" lekarza jest wyjątkowo głupie. W praktyce: jeśli coś jest głupie, ale działa, to wcale nie jest głupie. A więcej o Florence Travalyan i przyczynach jej wątpliwej reputacji przeczytasz we wpisie Śladami angielskiej lady na blogu Sycyliada.pl.
Najważniejszym celem filozofii lean jest eliminacja wszelkich nieregularności, które wpływają na zachwianie przepływu informacji i materiałów w firmie. Efektem tej nieregularności jest nadmierne obciążenie pracą. To z kolei powoduje pojawianie się marnotrawstwa.
Lean management. Upraszczanie, optymalizacja i eliminowanie biurokracji. Słowem: podejście, które jest mi wyjątkowo bliskie.
Jakiś czas temu pomogłam znajomej zacząć blogować z głową. Określiłyśmy oś tematyczną dla bloga, podpowiedziałam, jak powinien funkcjonować sklep, pomogłam nakreślić założenia biznesowe, pogadałam o SEO, wyglądzie, UX itd… Sporo tego!
Naprawdę do omówienia jest wiele zagadnień i każde wydaje się ważniejsze od poprzedniego. Na początku to może przytłaczać.
Jeśli tak, jak ja ostatnio, masz potrzebę rozwoju, zajrzyj także do Natalii i zobacz, jakie książki chciałaby przeczytać, zaczynając blogowanie. Niektóre z nich mam już za sobą i również polecałam je u siebie na blogu!
I nieważne, czy już zacząłeś blogować, czy dopiero zamierzasz - każdy moment jest dobry na wybranie czegoś dla siebie. A gwarantuję Ci, jest z czego wybierać.
Mam też ostatnio potrzebę nowości. To dlatego pojechałam ni stąd, ni zowąd do Gliwic i pracowałam wieczorem, czy też ćwiczyłam na stepperze w weekend - choć zazwyczaj weekendy to świętość i święte lenistwo. Ale czasem trzeba zrobić coś inaczej niż zwykle, żeby... pobudzić kreatywność. Dlatego postanowiłam zorganizować wyzwanie: Miesiąc Bez Rutyny. Dołączasz? Jeśli tak, pokaż, jak pozbywasz się rutyny ze swojego życia. Co nowego i nietypowego robisz? Oznacz mnie w swoich postach na Facebooku i Instagramie oraz w relacjach, i dodaj hashtag #miesiacbezrutyny. Już ja Cię po nim znajdę! I udostępnię ;-)
A więcej przeczytasz u mnie na Facebooku lub Instagramie.
Co u Ciebie ciekawego w tym tygodniu?
Obserwuj mój blog lifestylowy na: