21 października

Social media blogera - przemyślenia

Kiedy zobaczyłam w proponowanych stronach na Facebooku swój fanpage, pomyślałam sobie, że kiedyś to kompletnie inaczej wyglądało. Miał on służyć do przyciągania ludzi na bloga, tymczasem... strona sobie, a blog sobie. Jak to się stało?

social media blogera

Tak właśnie doszłam do wniosku, że social media się zmieniły. Kiedyś bycie blogerem oznaczało przykładanie się na maksa do bloga, regularne publikowanie, odpowiadanie na komentarze, a social media były dodatkiem, takimi... tablicami ogłoszeniowymi, za pomocą których próbujesz dotrzeć do kolejnych czytelników, dając im znać, że coś napisałeś. Dlatego wrzucałeś wszędzie linki.


Ale to podejście już nie działa.

Jakiś czas temu czytałam na blogu Pan Cytat Media, że teraz to jest tak, że jeśli chcesz osiągać sukcesy, to musisz rozkminić, że każdy portal to inne miejsce i inna okazja. Twitter jest inny niż Facebook, a Instagram to nie to samo co Pinterest. Jeśli chcesz osiągnąć sukces i budować swoją społeczność, musisz poznać zasady obowiązujące w danym serwisie i się do nich dostosować.

Też tak uważam.

I ja to rozwinę: tym sposobem jesteś trochę inną osobą na Facebooku, a trochę inną - na Instagramie czy Twitterze. I zawsze będzie tak, że któreś medium jest Ci bliższe, a z którymś "dogadujesz się" znacznie słabiej. Wszystko dlatego, że niektóre media są bardziej podobne do Ciebie, a niektóre - mniej.

Żyjesz jednak też w dobie automatyzacji. Autorespondery na Facebooku i Instagramie. Automaty, które wrzucają linki z bloga na Twittera. Automatyczna publikacja. I to wszystko jest fajne, oszczędza czas - ale jest też takie... bezosobowe. 

Na przykład, te automatyczne wiadomości na Instagramie do nowych followersów. Zaczynam obserwować jakieś konto, bo spodobały mi się na nim zdjęcia  i nagle ni stąd, ni  zowąd, dostaję wiadomość, że mogę zacząć zarabiać w internecie, zostać ambasadorką marki zegarków czy też dołączyć do iluminatów. Wiem, że to automat, wiem też, że nie po to zaczęłam obserwować to konto. I najczęściej przestaję, bo nie widzę już w nim nic atrakcyjnego. Czy taktyka w takim razie działa?

Albo klasyka Instagrama ostatnio. Wrzucam zdjęcie z opisem, być może opisuję coś niewesołego... i zaraz pod nim pojawiają się komentarze o treści "Super!". No nie, nie super. Bo właśnie napisałam, że coś nie jest super. Ja na to mówię "influęserki". "Influęsereczki".

Ostatnio także "bociarki/bociarze".

Wiem, że to boty. I uważam, że osoby, które korzystają z takich automatów, powinny brać odpowiedzialność za to, co wypisują pod przypadkowymi zdjęciami i jak bardzo nietrafne to może się okazać. Na przykład, kiedy proponują mężczyźnie makijaż... A to i tak najlżejsza wtopa, bo bywały "super" po tragicznych wiadomościach. Czy taktyka działa? Bo ja zawsze mam wtedy wrażenie, że komentuje jakiś debil. I panienka próbuje się wypromować moim kosztem. Od niedawna usuwam takie komentarze. Nie pozwolę. Tym bardziej że zwrócenie uwagi kończy się fochem.

Kolejny kwiatek: "Piękne konto, zapraszam do mnie!". Żebrofollow. Czasem to też boty, czasem "prawdziwi" użytkownicy lecą hurtowo i próbują ściągać sobie fanów na swoje profile. Powodzenia... Też usuwam. Czy taktyka działa?

Czy nie lepiej byłoby komentować mniej, ale samodzielnie i tam, gdzie ma się ochotę?  Albo budować społeczność w medium, które po prostu bardziej nam odpowiada? Ja tak zrobiłam, teraz jestem głównie na Twitterze, bo tam najlepiej mi się działa. Na Instagramie działam głównie w Stories, bo lubię sobie czasem pogadać do ludzi. Pozostałe media mam, korzystam z nich - ale w bardziej ograniczonym zakresie. Ich tak bardzo nie czuję. I myślę, że to dobra taktyka.

A Ty co myślisz?

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger