20 czerwca

Urlop time cz.2. 11-17 czerwca

Urlop, urlop i po urlopie. Te kilka dni za granicą minęły mi niemal błyskawicznie. Pewnie dlatego, że były całkiem przyjemne. Teraz mam wrażenie, że to był tylko piękny sen i odwlekam opisanie go, jakbym nagle po tym wszystkim miała go zapomnieć i się już naprawdę zbudzić. Dopiero dziś się jakoś zmusiłam.

zachód słońca na plaży

Przegląd tygodnia

Nie ma lepszego lekarstwa na pracoholizm, niż wyruszyć na urlop bez laptopa. No po prostu nie ma. Był taki jeden wyjazd, kiedy zabrałam komputer ze sobą, ale przeleżał większość dni nietknięty, bo ani nie miałam czasu, ani ochoty, ani problemu z nadmiarem pracy.



Tym razem pewnie by to tak nie wyglądało, dlatego postanowiłam sobie na wstępie, że jadę bez niego, relaksować się i odpoczywać. Przewidywałam jedynie takie atrakcje jak leżenie nad basenem i czytanie książek. Ostatecznie, okazało się, że miałam też stały dostęp do wi-fi (bo pierwotnie miało go nie być), a internet raczej nie sprzyja relaksowi... ale dobrze go wykorzystałam.

Nie ma też lepszego sposobu na spędzenie dnia niż zaczęcie go od leżenia nad basenem, a potem przeniesienie się na plażę. Słońce, woda, piasek i zero jakichkolwiek spraw zaprzątających głowę. Tak trzeba wypoczywać!

Pisałam ostatnio na Instagramie jednak, że ten wyjazd idealny nie był - bo nie był. Nie do końca wszystko poszło tak, jakbym chciała, a największym minusem było stanowczo zbyt bliskie sąsiedztwo nastolatków z zielonej szkoły, którzy mieli pokoje tuż obok naszego. To zdecydowanie nie sprzyjało wypoczynkowi i wysypianiu się - bo te dzieciaki zachowywały się, jakby dopiero co uciekły z lasu. Bieganie, wrzaski, tupanie, puszczanie głośnej muzyki i moje ulubione - walenie drzwiami. Od rana do północy. Gdy lądowali na basenie - robili tam taki hałas, że Niemcy się wynosili z leżaczków. A mnie też kusiło.

Cholera, po to pojechałam w czerwcu, żeby odpocząć od hałaśliwych dzieciaków wszędzie. Nie wzięłam pod uwagę, że przecież wtedy organizuje się zielone szkoły. I że ktoś wpadnie na pomysł zorganizowania takiej superekstra w hotelu za granicą. Po powrocie wszyscy mi mówili: "Mogłaś zgłosić to na recepcji". I wiecie, nie chciałam robić afery... ot, opierdzieliłam ich kilka razy, gdy już przeginali... ale teraz sobie myślę, że racja. Miałam prawo wymagać komfortu. I następnym razem będę - do skutku.

A pomysłodawcy zagranicznej zielonej szkoły życzę, żeby co roku spędzał wakacje z polskimi nastolatkami tuż za ścianą.

Oczywiście, wyjazd na wakacje z biurem podróży to także przeloty i transfery. Te pierwsze nawet w sumie nie były takie straszne, choć na lotnisku znowu - pełno rozwrzeszczanych dzieci. Kto by się ich spodziewał o północy? No patrzcie... Ale sam lot samolotem dobrze wspominam, choć leciałam po raz pierwszy w życiu. Jedynie lądowanie skończyło się dla mnie potwornym bólem uszu.

Transfery autokarem natomiast były znacznie mniej wygodne: mało przestrzeni, znowu hałas i płacz, opóźnienia i na dodatek - moje ulubione - problemy z pasażerami. A to ktoś wysiadł nie tu, gdzie trzeba, a to ktoś myślał, że nie wyjeżdża o 21, tylko dwie godziny później, a to ktoś wsiadł do autokaru innego biura podróży...

Myślałam, że z dorosłymi nie będzie takich cyrków. Tymczasem okazało się, że rezydent musi mieć świętą cierpliwość, i pewnie niejednokrotnie czuje się, jakby wiózł na lotnisko bandę nastolatków, a nie poważnych dorosłych ludzi.

Gdy już plażowanie nam się znudziło, postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę do Nessebaru. Co z tego wyszło? Kolejne cyrki. Opiszę Wam wszystko w osobnym poście, a teraz tylko powiem, że ostatecznie dobrze wyszło, ale znowu - nie obyło się bez stresu i nerwów. Tak wakacyjnie, hłe hłe.

W sumie to chyba zalatuje jakimś syndromem sztokholmskim, że mimo tylu niedogodności, wciąż jestem zadowolona ze swoich wakacji.

Jakimś cudem jednak udało mi się odpocząć i teraz nie potrafię z tego trybu powrócić do pracy na pełnych obrotach. Jak już wracam z biura, to zabieram się raczej za oglądanie czegoś lub czytanie.

Z drugiej strony jednak postanowiłam sobie, że już więcej nie pracuję w weekendy. W tygodniu - tak, wtedy będę ogarniać wszystko, co trzeba, ale weekendy są święte. Wtedy odsypiam i relaksuję się z dobrą książką, ewentualnie podcastem, wideo lub filmem. Wiem jednak, że to dobry wybór - ostatnio ciągle miałam poczucie, że jestem bezgranicznie zmęczona i mam na głowie więcej obowiązków, niż jestem w stanie się z nimi uporać.

Wolny czas pomaga mi także opracować plany na dalszą przyszłość i mam kilka pomysłów, które wreszcie powoli zaczynam realizować. Chyba wreszcie nabrałam odwagi, by się za nie zabrać. Kiedy jak nie teraz? :-)

Najnowsze wpisy

Na blogu udało mi się opublikować dwa posty, które stworzyłam z wyprzedzeniem:

Urlop time cz.1



I przypomnę Wam jeszcze o jednym bardzo wartościowym wpisie, który może Was szczególnie zainteresować, jeśli blogujecie:

Co powinien bloger (mieć)?


Przegląd internetów

Zważywszy na to, co chwilę temu czytałam - Internet przestaje być wolny - i być może niedługo nie będę mogła robić przeglądu ciekawych linków z sieci. Póki co, chyba nie ma sensu bić na alarm - ten sam problem był, gdy Instagram zmieniał algorytm i nagle wszystkie blogerki zaczęły błagać o włączanie powiadomień, a potem się okazało, że nie jest aż tak strasznie i źle, a one tylko nie doczytały, na czym mają polegać zmiany. Chyba poświęcę trochę czasu, żeby dokładniej zapoznać się z tematem - ale faktycznie na razie nie wygląda to najlepiej...

Ja tam bym raczej blokowała dostęp do pornografii, a nie do publikowania treści i linków, jeśli już...

Obejrzałam wczoraj mecz Polska-Senegal i jestem w szoku, jak źle to poszło. Zresztą, nie tylko ja. To naprawdę wyglądało tak, jakby nikt nie uwzględnił, że Senegal nie wygoni bramkarza na ławki i nie stanie nieruchomo na skrzydłach tylko po to, by Polacy mogli im bez trudu wstrzelić parę goli. No i kto by się mógł spodziewać, że przez przypadek poleci od nas jeszcze taki-prawie-samobój? Nie jestem fanką ani specjalistą, ale poziom był tak żenująco słaby, że nawet ja to zauważyłam.

A co u Was? Oglądaliście wczorajszy mecz? Przeżywacie czy przeżyliście?

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger