20 lutego

Nowe mieszkanie... i nowe mieszkanie. Przegląd tygodni 30 stycznia - 19 lutego

Hej! Tego jeszcze nie było - przegląd trzytygodniowy ;-)

Nie, nie złapali mnie, bo chciałam zostać płatnym zabójcą :-) Po prostu potrzebowałam chwili oddechu po atrakcjach związanych z przeprowadzką. A tych było co niemiara...

bukiet kwiatów na stole

Naprawdę, myślałam, że to będzie znacznie prostsze i przyjemniejsze... I nie było. Już pomijając kwestię, że poprzedni lokatorzy postanowili sobie przedłużyć swoją wyprowadzkę. Od miesiąca była mowa o tym, że już w poniedziałek, 30 stycznia mieszkanie będzie wolne i mogę przywozić rzeczy. Wzięłam wolne na poniedziałek i wtorek. I nagle tuż przed weekendem okazało się, że poprzedni "państwo" wzięli sobie urlop na tydzień, pojechali w góry, wrócili w weekend i zamiast zgodnie z obietnicą, ogarniać przeprowadzkę... olali sprawę i zaczęli kombinować, jakby tu przedłużyć jej termin. A ja urlopu nie mogłam sobie rozciągnąć na cały tydzień, no bo jak? Udało mi się tylko dołożyć jeszcze jeden dzień, bo inaczej nic bym nie zdążyła ogarnąć.




Mieszkanie zostawili w stanie mówiącym Generalnie to lubimy syf lub też Po ch...oinkę sprzątać, co zmusiło mnie do szybkiego ogarniania go na samym początku (i to na dodatek tych najgorszych miejsc: prysznica, lodówki, piekarnika...). Teraz przy każdych porządkach odkrywam kolejne miejsca, które wyraźnie do tej pory mopa/ścierki nie widziały. Jeszcze czasami miewam wrażenie, że się do czegoś przykleję, ale już coraz rzadziej

Kolejna rzecz: usterki. Wprowadzając się, zastałam prysznic z rozregulowanymi drzwiami i przeciekającą słuchawką, toaletę z nieprzykręconą deską, rozwalony zamek w drzwiach do łazienki (wypadająca klamka), pęknięty klosz lampy w kuchni... Brzmi, jakby ktoś tam w siebie rzucał przedmiotami? Bingo! Podobno poprzednicy mocno się awanturowali. Urocza parka.

A, i jeszcze krzesło z pękniętym siedziskiem. Tutaj mam wątpliwości co do przebiegu zdarzeń: albo nim w siebie rzucali, albo się na nim godzili...

Większość usterek na szczęście jest już ogarnięta.

I gdy tak odsypialiśmy przeprowadzkę (a walczyliśmy z tym wszystkim do dobrej północy i późno się położyliśmy), o 7 rano obudziło nas wycinanie drzew. Nigdy w życiu nie miałam tak ogromnej ochoty, żeby otworzyć okno i rzucić czymś ciężkim w hałasujących. Co to w ogóle jest za pomysł, żeby wycinać drzewa, które rosną tuż po oknami o takiej godzinie... A jeśli ktoś był zajęty do późna w nocy (jak my przeprowadzką) i chciałby się wyspać? A jeśli ktoś odsypia nockę w pracy i o 7 to się dopiero kładzie?

Na szczęście, w końcu się uspokoiło. Zamierzam trochę zmienić wystrój i robię małą wyprzedaż swojego dobytku - zgodnie ze swoim małym wyzwaniem. Miałam na początku trochę inną wizję wystroju, ale jednak postanowiłam ją zmienić, gdy zobaczyłam, jakie fajne gadżety są w Pepco. Myślę, że zrobię później zdjęcia i pokażę Wam, co zdziałałam :-)

Oprócz tego, praca. Bez większych zmian, oprócz tego, że teraz do pracy mam bardzo blisko i mogę sobie do niej przyjść nawet przed 7 rano. Próbuję, bo miło wyjść przed 15 ;-)

Chyba wciąż jeszcze nie odpoczęłam, bo wieczorami padam o 21 z telefonem w ręku :-)

Wykorzystaliśmy już to, że jesteśmy znowu na mieście i wybraliśmy się na miasto w zeszły weekend, a przedwczoraj - do kina. Na oszczędnego w słowach Johna Wicka 2.

Na blogu pojawiła się zatem recenzja filmu:

John Wick 2. Film, po którym zapragniesz zostać płatnym zabójcą


Byliśmy też na zjeździe foodtrucków i walentynkowym kiermaszu. Spróbowaliśmy truskawek w czekoladzie i pieczonych kasztanów. A, i posłuchaliśmy koncertu disco polo - bo tylko taki był w okolicy :-D Nie zamierzam się jednak wstydzić, ani tłumaczyć, bo przecież i tak każdy disco słucha i się przy nim świetnie bawi :-D

Byliśmy też na szybkiej kawie w bardzo ładnym miejscu. Ach, chciałabym tak sobie mieszkanie urządzić :-)

piękny wystrój wnętrza kawiarni

Zaliczyliśmy parę wieczorów z dobrym winem i serialem. Lub Goggleboxem :-D

Obejrzeliśmy pierwszy odcinek Belle Epoque, na który trzeba było mnie namawiać przez kilka tygodni.

kieliszki z czerwonym winem

Spędziliśmy także bardzo miłe Walentynki, na kolacji w naszej ulubionej restauracji. Było bardzo miło :-) Razem zawsze jest bardzo miło :-)

bukiet czerwonych róż

Niestety, lokal dał ciała. Zarezerwowaliśmy miejsce, przychodzimy, chcemy zamówić swoją ulubioną zupę gulaszową (robią ją tam przepyszną) i... dowiadujemy się, że dziś obowiązuje tylko specjalne menu. Ewentualnie pizzę jeszcze można zamówić. Specjalna karta, bo cen specjalnie nie podano. Głupio pytać, więc bierzemy oboje ten sam zestaw i na koniec okazuje się, że jeden kosztował tyle, co 2 pełne obiady z normalnego menu. I wszystko OK, ale jako człowiek pracujący w marketingu stwierdzam, że to była akcja na kolanie pisana. Fajnie, gdyby był wybór, specjalnie dania oraz to co zawsze z karty - w końcu nie każdy musi mieć ochotę na krewetki i wołowinę. Dla stałych klientów, którzy zarezerwowali stolik z myślą o konkretnych, ulubionych potrawach to trochę taki punch in the face. Niestety, po pysznym obiedzie został pewien niesmak.

Byliśmy też w piątek na karaoke. Miejsce bardzo ciekawe - okolica pełna ciemnych bram, odrapanych kamienic i uchodząca za dość niebezpieczną, a lokal... Jak to mój wspaniały ujął, niczym peron 9 i trzy czwarte: z mugolskiej ulicy przenosisz się do czarodziejskiego świata. Nagle z dresolandii przechodzisz do nowoczesnego, modnego wnętrza. Pub pasuje do otoczenia, niczym nowiutkie Ferrari na złomowisku.

Od zeszłego tygodnia postanowiłam także dołączyć do grona tych, którzy postanowili zadbać o siebie na wiosnę i też zaczęłam ćwiczyć. Tabata na stepperze z ciężarkami na nadgarstkach plus parę takich tam ogólnorozwojowych (plank i takie tam) :-) Umilam sobie, oglądając pierwsze odcinki Goggleboxa ;-)

Jestem z siebie dumna, bo naprawdę to polubiłam. Wreszcie przyszedł w moim życiu moment, w którym mam ochotę ćwiczyć i sprawia mi to przyjemność. Na dodatek, mimo, że od razu zaczęłam od pełnych serii (4 tabaty), praktycznie nie mam zakwasów. Dopiero po pierwszych 4 treningach poczułam takie leciutkie, ale obstawiam, że to raczej od innych ćwiczeń na nogi. Bardzo się cieszę i widzę także szybką poprawę kondycji. Do tej pory zrobiłam jedynie 5 treningów, a już czuję się taka... sprężysta i pełna energii :-D

I to by było na tyle, jeśli chodzi o poprzednie tygodnie. Mam nadzieję, że dobrze wykorzystam swój nadmiar energii i wkrótce napiszę coś więcej :-) A co tam u Was się działo ciekawego w tym tygodniu?
Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger