25 lutego

Czy warto oglądać Belle Epoque? Wrażenia po 1. odcinku serialu

Jak wspominałam w przeglądzie tygodnia, długo mnie trzeba było namawiać do obejrzenia tego serialu. Jakoś nie miałam przekonania, że to będzie coś dobrego. Produkcja TVN-u, dla masowego widza (czytaj: dla Janusza i Grażyny)? W najlepszym razie wyjdzie z tego kostiumowe Na Wspólnej.

Przekonała mnie dopiero recenzja Wojciecha Krzyżaniaka z Newsweeka:

Po pierwsze, w kwestii scenografii i kostiumów, doceniając to, że nareszcie są to kostiumy prawdziwe, a nie udawane, to wszystko w „Belle Epoque” jest jak spod igły. Zupełnie jakby każdy mieszkaniec Krakowa początku XX wieku miał do dyspozycji wielkie bele niemnącego się materiału, a przed każdym wyjściem z domu wkładał nowe ciuchy, nawet jeśli miałyby być pełne dziur. Wszyscy są jacyś tacy zbyt akuratni, a to jest ten element, którym brytyjskie kryminały kostiumowe zdecydowanie wygrywają. I rzecz druga, czyli światło. Momentami serial jest tak doświetlony, że miałem wrażenie przełączenia się na spektakl Teatru Telewizji, albo wręcz telenoweli. To są momenty rzadkie, ale są. Generalnie jest po prostu za jasno, za oczywiście i niestety, niezależnie od tego jak może to zabrzmieć, za ładnie. Po prostu.



Przeczytałam i poczułam, że chcę obejrzeć ten serial. Dla beki.

I zdziwiłam się bardzo, czemu Belle Epoque ciągle zbiera w recenzjach łomot.

Wszyscy do niego celują, niczym Paweł Małaszyński do fotografa zabójcy.

Paweł Małaszyński w Belle Epoque

Rozłóżmy ten serial na czynniki pierwsze.

Intro fajne, podoba mi się kawałek w tle, ale... ni cholery nie pasuje do kostiumowego serialu. Choć z drugiej strony, jest jedynym nieoczywistym i nieakuratnym elementem. Całą resztę Captain Obvious pisał.

W pierwszej minucie pojawiła się Magdalena Cielecka. A to nie wróży nic dobrego, jeśli widać ją już na samym początku. Oglądałam ją w Belfrze i nie rozumiem, co takiego jest w jej drewnianym aktorstwie, że ją ciągle do czegoś angażują. Choć w sumie... do Belle Epoque pasuje, szczególnie do tych drętwych dialogów bez cienia emocji. Aktorzy wypowiadają swoje kwestie, jakby czytali etykietę proszku do prania. To nie drugie Na Wspólnej. Bardziej kostiumowa Ukryta prawda.

Pozytywne zdziwienie było w momencie, kiedy na ekranie zobaczyłam Olafa Lubaszenko. Po pierwsze, ucieszyłam się, bo pamiętam, jak swego czasu żalił się, że odkąd przytył, nie chcą go angażować. A przecież może grać grubych ludzi... Wiem, brzmi brutalnie, ale... w czym problem? Po drugie, jest jedynym aktorem, który w tym serialu robi jakieś dobre wrażenie. Jest charakterystyczny i jako jedyny potrafił wydobyć ze swojej postaci jakieś emocje, zrobić coś więcej, niż tylko wyrecytować tekst.

Paweł Małaszyński w Belle Epoque

Historia opisana w pierwszym odcinku? Wydawało mi się, że raz nakręcone ujęcie z Edigeyem-Koryckim (yyyy, to się odmienia?), który idzie przez miasto z workiem, wykorzystano wszędzie tam, gdzie już brakło pomysłów. Przed oczami mam tę scenę, a poza tym - totalną sieczkę w głowie. Jakieś zabójstwo z dekapitacją, głowę wynoszą w szmatce, potem jakaś palma, parę górnolotnych rozmów z cytatami biblijnymi, męczennice, szybka scena erotyczna, nagle Edigey-Korycki lata z pistoletem i pojawiają się napisy.

Tyle pamiętam, a reszty już bardziej słuchałam. Odcinek był tak nudny, że wolałam się zająć składaniem prania w trakcie. Inaczej bym nie wysiedziała.

A, i jeszcze to oświetlenie, a raczej prześwietlenie. Szczególnie widziałam je podczas scen kręconych we wnętrzach. Przez szyby przebija taka jasność, jakby za oknem miał miejsce wybuch bomby atomowej. No, chyba, że firanki Zygmunt Chajzer wyprał w Vizirze. Sorry za suchar, nie mogłam się powstrzymać ;-)

Nie będę się rzucać jedynie w kwestii ponoć nieadekwatnej scenografii. Cóż, nie wiem, jak wyglądał Kraków w tamtym czasie i zdaję sobie sprawę, że twórcy też mogli nie wiedzieć ;-) Nie mam do nich o to pretensji. I tak niespecjalnie zwracam uwagę na takie szczegóły, a już przynajmniej nie w innych kategoriach niż "ładnie" i "nieładnie".

Czy warto oglądać Belle Epoque?  Po 1. odcinku stwierdzam,  że tak, jeśli a) naprawdę nie macie co robić, b) chcecie błogo zasnąć przed 22... Reklamy w przerwach były znacznie bardziej porywające. We mnie serial nie wzbudził jakichś specjalnych emocji i właśnie dlatego nie rozumiem fali ostrej krytyki, jaka na niego spadła. Nie jest dobry, nie jest zły. Jest mi kompletnie obojętny. Wolałabym już składać rogalika z bułki tartej lub przekonywać Antoniego, że to nie brzoza, niż tracić czas na Belle Epoque, ale... będę dalej oglądać. Dla beki.

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket

(Zdjęcia pochodzą z serwisów Telemagazyn.pl i Spider's Web)
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger