07 listopada

Długi weekend, Doktor Strange i guilty pleasures. Przegląd tygodnia 31 października-1 listopada

Mój pierwszy listopadowy tydzień to czas podsumowań po pierwszym miesiącu pracy. Zaczęło się od wielkiego lenistwa. 1-dniowy urlop w poniedziałek (Halloween) wystarczył, żeby przedłużyć sobie weekend z dwóch dni do czterech. Co prawda, jestem w tej chwili na etapie "wow, ale mam fajną pracę" i chce mi się, ale jednak skoro już była okazja... ;-)

jesienne zdjęcie plasterek pomarańczy

Co prawda, nie był to aż tak leniwy dzień, jakbym chciała - trzeba było trochę pojeździć od cmentarza do cmentarza. Mimo to, jakoś udało mi się odpocząć. Może dlatego, że byłam na wsi. Zresztą, tak się zrelaksowałam, że aż zasnęłam w trakcie nadrabiania odcinków Kabaretu na żywo. W ogóle, odkąd pracuję i wstaję w tygodniu ok. 5-6 rano, wieczorem padam koło 22. Czasem nawet wcześniej. Chętnie posiedziałabym chociaż do północy, ale rzadko się zdarza, by mi się udało dotrwać. No, chyba, że jest niedziela, a ja na drugi dzień wstaję o 5 - wtedy jakimś cudem zdarza mi się, że nie mogę zasnąć, a nazajutrz tylko cudem utrzymuję się w pionie :-D Ale tak to tylko z niedzieli na poniedziałki... Potem odsypiam.

Początek listopada to dość refleksyjny czas, dla mnie jednak zazwyczaj liczy się co innego: wolne z tygodnia na tydzień. Już niedługo Święto Niepodległości. Nawet się przez chwilę zastanawiałam, czy by sobie i tego drugiego weekendu nie przedłużyć, ale zachowam sobie wolne na później :-) Zwłaszcza, że na razie naprawdę nie czuję potrzeby - rano wstaję do pracy zaskakująco chętnie. Pewnie dlatego, że dzień mija mi niesamowicie szybko. Serio. Przychodzę o 7, a tu już 15. Przychodzę w poniedziałek, a tu już piątek :-D

Ten tydzień pracy był jeszcze krótszy. Ot, trzy dni i nagle jest już weekend, a ja piszę kolejne podsumowanie tygodnia. Czas tak zasuwa pewnie głównie dlatego, że jestem zapracowana. Na szczęście, po powrocie do domu jeszcze mi się chce i zawsze coś tam jeszcze ogarnę. W międzyczasie trzeba też zrobić sobie małą prasówkę, żeby wiedzieć, co nowego w wielkim, technologicznym świecie, poczytać branżową literaturę (wciąż brnę przez książkę o pozycjonowaniu i optymalizacji stron). Poza tym, czas na przyjemności: poczytanie czegoś dla siebie (tutaj na tapecie dalej Weźmisz czarno kure), obejrzenie Rolnik szuka żony (guilty pleasure) czy na przykład zrobienie sobie nowych hybryd.




Przy okazji zauważyłam, że ostatnio dbanie o siebie mi się spodobało. Do tej pory była to po prostu konieczność, na którą trzeba było poświęcić trochę czasu. Teraz lubię wymyślać sobie nowe stylizacje, makijaże oraz kombinować z manicure. Oczywiście, wciąż staram się to ogarnąć w maksymalnie krótkim czasie, zwłaszcza z rana ;-) Nie jest to już jednak jedynie obowiązek, jaki sobie narzuciłam, ale też sposób, by poczuć się lepiej i okazać sobie samej trochę dobrych uczuć. A to bardzo ważne. Może się śmiejecie teraz pod nosem, czytając coś takiego, ale... spróbujcie. Po prostu spróbujcie.

Poza tym, mam w pracy bardzo inspirującą dziewczynę. Jeszcze ani razu nie widziałam jej w spodniach - zawsze ubiera się w sukienki, ma staranną fryzurę, makijaż i "zrobione" paznokcie. Wyróżnia ją styl - jest idealnie dopasowany do jej urody, trochę pin-up, ale nie do końca. Co prawda, wiele jej ubrań nie jest za bardzo w moim guście, ale do niej naprawdę świetnie są dobrane. Wyraźnie widać, że ma na siebie pomysł. Ja jeszcze swój ogarniam :-)

Swoją drogą, do moich telewizyjnych guilty pleasures dołączył również niezwykle dziwny program Googlebox. Taka incepcja - oglądam w telewizji, jak inni oglądają telewizję. Ostatnio oglądali Rolnik szuka żony, jakiś mecz, Kabaret na żywo i ten dziwny program z przypadkowymi ślubami. Przy Rolniku miałam znowu największy ubaw. Nie wiem, skąd oni biorą tych "oglądaczy", ale ich komentarze są mega trafne.

W sobotę byliśmy w kinie na Doktorze Dziwago :-D Film był zajebiście epicki. Wybaczcie, ale to są moje pierwsze słowa, jakie wypowiedziałam, gdy się skończył. Musicie koniecznie zobaczyć. Fani Sherlocka i Benedicta Cumberbatcha - dla Was to tym bardziej pozycja obowiązkowa. Nie ma innego aktora, który lepiej by pasował do tej roli. Jeśli zdążę napisać recenzję, będzie w niej dużo słodyczy :-D

plakat filmu Doktor Strange z naekranie.pl

Potem zaś wylądowaliśmy na karaoke. Po raz pierwszy brałam udział w takim, które odbywało się na zasadzie konkursu. I wiecie co? WYGRAŁAM! Kolejny konkurs do kolekcji. Zakwalifikowałam się do finału i za kilka tygodni muszę się pojawić znowu i ... zgarnąć wszystko ;-)

Niedzielny deszczowy wieczór spędziliśmy zaś, oglądając oczywiście Kabaret na żywo - jak zawsze. Generalnie, ten odcinek specjalnie nas nie urzekł, oprócz kabaretu Chyba i jednego tekstu Konia Polskiego (Hela, Ty to jesteś jak ten złoty pociąg. Tunel jest, a pociągu ni ma...).

Na blogu zaszły spore zmiany w szablonie i pojawiły się aż cztery posty. Nawet nie wiem, kiedy :-D


Skoro już jesteśmy przy linkach, podzielę się z Wami dwoma blogami, które ostatnio znowu śledzę. Ten pierwszy to blog Eweliny, którą obserwuję również na Snapie. Zachwyca mnie to, z jakim wyczuciem ta dziewczyna łączy ze sobą ubrania i dodatki. Jeśli szukacie pomysłu na siebie, myślę, że warto się zainspirować właśnie jej stylem. Drugi blog to ten stworzony przez Sarę. Boleję bardzo nad tym, że nie jest w tej chwili aktualizowany. Bardzo podobały mi się jej outfity. Są takie totalnie w moim guście - klasyka, w której Sara "grała" kolorem. Widziałam kiedyś na jej FB wrzutkę, że teraz działa na tumblr, ale jakoś dalej to nie jest to, za co ją polubiłam. Mam nadzieję, że znajdzie trochę czasu, żeby reaktywować tego bloga, zwłaszcza, że mieszka teraz w miejscu, w którym jest przepięknie i mogłaby zrobić niejedną klimatyczną sesję zdjęciową :-)

To tyle, jeśli chodzi o mój lifestyle :-D Zasadniczo, jest dużo pracy, a potem spokojnie, przytulnie i relaksująco. A co tam u Was dobrego?

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket

plakat filmu "Doktor Strange" pochodzi z serwisu naekranie.pl
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger