25 stycznia

Mój dzień

O 6 rano budzi mnie dźwięk budzika.

Jeśli mam szczęście, jest to pierwszy dźwięk, który słyszę, odkąd przyłożyłam głowę do poduszki o 22 czy 23 poprzedniego wieczora. W innym przypadku - jeden z serii bodźców, które uniemożliwiły mi ciągły sen. O ile w środku nocy mogłam sobie pozwolić na zaśnięcie z powrotem, o tyle teraz nie ma szans. Wtedy jedną z pierwszych myśli jest: A gdyby tak popracować z domu?

Odrzucam ją wraz z kołdrą.

kawa śniadanie mój dzień

Jeśli miałam szczęście, to wstaje mi się lekko i przyjemnie, a do odrzucenia pozostaje mi tylko kołdra.

W trakcie makijażu otwieram powoli jedno oko, a potem drugie. Zamknięte oczy sprawdzają się jedynie w trakcie lakierowania włosów.




Potem czas na śniadanie, które czasem muszę również przygotować. I kawę. Bez kawy nie da rady. Na to wszystko w najlepszym razie mam około 15 minut. Miałabym więcej, gdybym odpuściła makijaż, ale... wolę wyjść głodna niż nieumalowana. Zjeść mogę w pracy. Malować się? Niby też, ale to już trochę głupio.

Jem, wypijam łyk kawy i wybiegam na autobus. W tym momencie bardzo doceniam to, że mam dosłownie rzut beretem do przystanku. Mogę wyjść dosłownie 2 minuty przed przyjazdem autobusu, a i tak zdążę. Są oczywiście też takie dni, kiedy biorę samochód. Wolę samochód. W samochodzie można głośno śpiewać.

W autobusie też, ale ludzie dziwnie patrzą.

Gdy już dotrę do pracy, odpalam laptopa i idę po drugą dawkę kofeiny. Czasami muszę się jej napić od razu po przyjściu, bo inaczej nie jestem w stanie nic zrobić. Są też dni, kiedy mogę spokojnie poczekać, aż kolejka do ekspresu się rozładuje, a kawę wypijam zimną po kilku godzinach. Zdarza się, że biorę dużą z mlekiem. Są też i takie dni, kiedy muszę do niej dodać espresso.

Wszystkie są jednak do siebie podobne.

Zabieram się za pracę.

Koło 15 dziwię się, że przecież niedawno przyszłam do pracy. Jeśli w nocy słyszałam zbyt wiele dźwięków, o 15 czuję ulgę, że już niedługo jadę do domu i będę mogła się poobijać. W pracy nie umiem. Lubię swoją pracę i niezależnie od tego, jak się czuję, zawsze znajdę sobie coś do roboty. 

I pracuję, pracuję, pracuję.

A potem szybko wyłączam laptopa. Wychodzę z pracy i idę na parking po auto lub na autobus. Wracam, jem obiad, a potem ląduję w łóżku. Najczęściej z książką, tabletem (i odpalonym Legimi) lub laptopem. Blog sam się nie napisze, a wiedza o SEO sama nie zdobędzie. Tak mija mi wieczór. Czasem zamiast czytać, oglądam coś: Ucho prezesa, Googlebox lub jakiś serial. Generalnie jednak wieczory po pracy też są do siebie podobne - robię to, na co mam ochotę. Zdarza się, że próbuję się przespać. To jednak nigdy nie wychodzi, bo nie umiem spać w dzień.

Późny wieczór dla mnie zaczyna się o 21. Wtedy najczęściej zasypiam przy oglądaniu serialu, filmu lub jakiegoś programu w TV. Jeśli dobrze pójdzie, śpię spokojnie do rana.

O 6 rano budzi mnie dźwięk budzika...

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger