16 września

Bądź miły dla pana z paczką. Dzień z życia kuriera


Pisałam Wam ostatnio, że szukam pracy. Po przeczytaniu tytułu już wiecie, o jaką ofertę się "obiłam". Dokładnie, obiłam się, jak te paczki na sortowni (z dalszej części tekstu dowiecie się, czy to prawda, czy mit). Jakoś zaniedbałam szukanie zleceń na Oferii, siadła mi kreatywność w wyszukiwaniu zleceń z innych źródeł, Giełda Tekstów przyschła (jak ktoś na niej działa, to pewnie widzi - chyba słabo się reklamują ostatnio) i tak oto dopadł mnie kryzys freelancera. Przez chwilę przestałam wierzyć w pracę w domu - nie miałam za dużo zleceń (choć sama sobie jestem winna - patrz wyżej), za to było za dużo czasu na przemyślenia i niepotrzebne medytowanie nad swoimi obawami. I tak oto obawy doprowadziły mnie do punktu, w którym nie chciałam się znaleźć - szukanie "normalnej" pracy, od-do, poza domem. Coś, o czym chciałam już zapomnieć.

Wprawiło mnie to w jeszcze gorszy nastrój (poczytajcie sobie ogłoszenia i miejcie całkiem bogate doświadczenie w szukaniu pracy - pisałam, co o tym sądzę), ale jakoś się zebrałam, żeby powysyłać trochę odpowiedzi na ogłoszenia z OLX, Indeed i Pracuj.pl (ktoś kiedyś coś znalazł na tych portalach? Bo ja jeszcze nigdy nie dostałam odpowiedzi), oraz w końcu odważyłam się zadzwonić na ogłoszenie, w którym pewien pan poszukiwał kuriera. Było to chyba pierwsze ogłoszenie, jakie znalazłam.

Miły pan wypytał mnie, ile punktów zdobyłam (zero, okrągłe zero). czy jeździłam busem (nie) i jak długo mam prawko (trochę ponad rok), po czym, ku mojemu zdziwieniu zaprosił na dzień próbny, żebym sama oceniła, czy taka praca jest dla mnie. Dzień miał zacząć się o godzinie 6 rano.




PIĄTEK

godzina 5:30
Wstałam o 4:30 po dość niespokojnym śnie, ogarnęłam się, wsiadłam w auto i pojechałam. Nie byłam do końca pewna, czy znajdę ich bazę - niespecjalnie znam tamtą dzielnicę. GPS coś nie chce współpracować - ale właśnie na jednej z ulic zobaczyłam wielkiego TIR-a należącego do tej firmy kurierskiej. Wygląda na to, że jedzie właśnie do bazy, toteż po prostu jadę za nim. 

godz. 5:48
To musiało być zabawne, że niewielka osobówka wykonywała wszystkie manewry identycznie jak on (łącznie z objechaniem całego ronda, choć mogłam skręcić przed nim), ale dzięki temu dotarłam na miejsce we właściwym czasie.

godz. 5:50
Zameldowałam się właśnie miłemu panu, że jestem już na miejscu, a on zadzwonił do jednego z kurierów, żeby mnie zabrał dziś ze sobą w trasę.

godz. 5:55
Obok mnie zaparkowało auto i wysiada z niego młody chłopak. Czuję, że to z nim pojadę.

godz. 5:56
Ten młody chłopak to Maciek. Poznaję jeszcze kilku innych kurierów i idziemy na magazyn.

godz. 6:00
Wszyscy stoją przy taśmie, po której zaczynają jechać paczki. Musisz złapać swoje (mają określone, 4-cyfrowe numerki) i odkładać gdzieś na bok.

godz. 7:00
Paczki fruwają we wszystkie strony. Delikatnie odkładane są tylko te ciężkie. Niektóre już w trakcie transportu TIR-em zostały uszkodzone - w takim stanie jadą przez taśmę. Nikt sobie nie zawraca głowy protokołami zniszczenia - i tak to nie będzie wina kuriera, ani firmy. Jeśli już, to nadawcy. Dowiaduję się też, że oznaczenia "uwaga, szkło!" są często przez kurierów odklejane, żeby potem klienci się nie burzyli, jak coś im dotrze w kawałkach. To normalka, nadawcy powinni lepiej pakować... Paczki fruwają dalej. Kurierzy rzucają nimi w stronę wyłazów do auta oraz do siebie nawzajem.

godz. 7:30
Poznaję miłego pana, który tym wszystkim dowodzi. Dowiaduję się, że pojadę dziś na najgorszą trasę ever, bo jeśli na niej dam sobie radę i się nie przestraszę, to ze wszystkim dam sobie radę. Jestem pełna woli walki i wiem, że dam radę. Myślałam, że tu pracują tylko sami faceci, ale miły pan pokazuje mi panią kurier. Jest zbudowana prawie jak Pudzian...

godz. 8:00
Zaczynamy skanować paczki i układać w aucie. Trzeba je skanować w takiej kolejności, w jakiej chcemy je dostarczyć - tak, żeby szły po kolei i żebyśmy nie nadrabiali niepotrzebnie drogi. Maciek pracuje tu od trzech tygodni i dopiero jakiś piąty raz jedzie w trasę sam. Ogarnia całkiem nieźle, ale jeszcze nie jest do końca pewien przebiegu trasy.

godz. 8:40
Skończyliśmy skanować i ładować auto. Maciek idzie po wydrukowany list przewozowy, z kolejno wyszczególnionymi "stopami", czyli miejscami, w których zostawiamy paczki lub z których je odbieramy.

godz. 8:50
Tankowanie. Miły pan marudzi, że Maciek zużywa za dużo paliwa w trasie.

godz. 9:00
Wyruszamy w trasę. Rejon Maćka znajduje się około 50 kilometrów od miasta. Śmigamy jak najszybciej, bo jest trudny i paczki rozwozi się tam co najmniej do 19.

godz. 9:50
Zaczynamy rozwozić paczki. Dowiaduję się, że stawka za dzień jest stała, niezależnie od ilości przepracowanych godzin - 110 złotych. Daje to prawie dwa i pół tysiąca na miesiąc. W sumie nieźle, jeśliby się pracowało po 8-9 godzin... Są kary za niedostarczenie paczki i różne inne rzeczy, ale przez pierwszy miesiąc obowiązuje "okres ochronny".

godz. 11:50
Boczne drzwi w Renault się zepsuły. Opadły czy co? Nie można zamknąć. Kombinujemy jak koń pod górę, żeby je naprawić, ale ostatecznie po prostu przywiązujemy je, a ja (bo siedzę na miejscu pasażera, właśnie od ich strony) trzymam sznurek. Ręka mnie boli.

godz. 12:30
Miły pan wydzwania do mnie i do Maćka na zmianę. Częściej niż matka.

godz. 13:00
Zaczynam mieć kryzys - spałam tylko 5,5 godziny, bo nie mogłam zasnąć do 23. Dopiero teraz łapię pierwszą kanapkę - nie było czasu na jedzenie, ani nie miałam nawet ochoty. Muszę zagadać o przerwę na jakiejś stacji benzynowej, bo już nie mogę wytrzymać. Wiadomo z czym. Do tej pory na zmianę roznosiłam paczki lub skanowałam je i odkreślałam na liście jako odebrane. Czasami, gdy nikogo nie ma w domu, Maciek dzwoni do klienta (ze swojego prywatnego telefonu, na którego doładowanie dostał dziś 30 zł) i pyta, gdzie może zostawić paczkę. Zwykle na balkonie, przy wejściu lub czasami u sąsiada. Nie zawracamy sobie głowy podpisami na skanerze - jedynie czasami. Miły pan nie wymaga. Wciąż trzymam drzwi - teraz już na lince ubrudzonej smarem, którą mieliśmy, bo sznurek się zerwał. To głupie. W ogłoszeniu była mowa o nowych autach... Hmm, nowe auta ze starymi drzwiami?

godz. 16:00
Maciek mówi, że mamy dobry czas i nawet mu wierzę, choć przed nami jeszcze około 14 paczek do rozwiezienia. Rejon jest przerąbany. W życiu się nie spodziewałam takich odległości między jego krańcowymi punktami.

godz. 19:00
Przesiadam się na fotel kierowcy i wracamy do bazy. Muszę tylko jeszcze na dzień dobry zawrócić tym kolosem... Daję radę, choć się stresuję.

godz. 19:15
Jedziemy przez okolice mojego rodzinnego miasta, w które często zapuszczałam się rowerem, także dobrze znam drogę. W ogóle nie czuję prędkości - nie wiem, czy to kwestia dużego auta, czy po prostu poczucia, że chcę jak najszybciej być na bazie i wracać do domu. Zasuwam 130 km/h przez niezabudowany, a i przez zabudowany też się zdarzyło. Maciek przez większość drogi dzisiaj pruł stówą. Do tej pory czuję przeciążenia. Pasy zapięłam dopiero teraz, gdy prowadzę - on też. Wcześniej cały dzień przejeździliśmy bez pasów - bo jak ciągle wysiadasz, to nie możesz tracić czasu na tak prozaiczną czynność jak zapinanie się i odpinanie.

godz. 19:30
Wjeżdżamy na bazę. Miły pan patrzy, a Maciek każe mi się skupić, żebym czegoś głupiego teraz ze stresu nie zrobiła przy parkowaniu. Mówi, że dobrze prowadzę, tylko powinnam lepiej zwracać uwagę na zmianę biegów. Daję radę zaparkować. Maciek po raz kolejny żartuje, czy na pewno nie spękam i przyjdę po niedzieli. Przyjdę, nie jestem cienias.

godz. 19:40
Maciek na magazynie wypakowuje zebrane paczki (na szczęście, nie było ich dużo), a ja rozmawiam z miłym panem. Oznajmiam mu, że nie przestraszyła mnie ta trasa i chcę tu pracować.

godz. 19:45
Miły pan prowadzi wywód, z którego wynika, że cieszy się, że sobie dałam radę i że chętnie mnie zobaczy w poniedziałek. Dowiaduję się, która trasa mnie czeka, po czym słyszę, że nie wiadomo, czy będzie wolna. Ma być dopiero przeprowadzona rozmowa z kurierem, który ją obsługuje, bo jest ponoć humorzasty i trudny we współżyciu. Miły pan nie wie, czy gościa zwolnić, bo wolałby jednak na tej trasie kogoś, kto ją już zna. Maciek mówił, że ten kurier sam się zwalnia...

godz. 19:55
Konkluzja z rozmowy: mam przemyśleć sprawę przez weekend i dać znać, czy chcę pracować, a jeśli chcę - przyjechać we wtorek na 6 rano. Generalnie jestem chyba na tak, ale po 16 godzinach na nogach to już nie wiem nawet, jak się nazywam. Tak teraz będzie wyglądać moje życie? Żegnam się z miłym panem i wlekę się do auta. O tej godzinie miałam być już na wsi...

godz. 20:30
Zdążyłam zajrzeć do mieszkania, zadzwonić do mojego, że już jadę, przebrać się (bo całe dżinsy miałam czarne, od paczek oraz brudnej liny do drzwi....), spakować rzeczy i jadę zaraz na wieś. Nie jestem pewna, czy dam radę przejechać te kilkanaście kilometrów, bo jestem padnięta. Idę jeszcze do sklepu, kupuję piwo (wypiję, jak będę już w domu) i wsiadam do auta. Odpalam płytkę z Metalliką i po chwili czuję, że dam radę dojechać. Najwyżej mój mężczyzna wjedzie do garażu, jak mnie się już nie będzie chciało.

godz. 21:00
Jestem już na wsi. Nawet jakoś dałam radę wjechać do garażu. Czuję się zmęczona, ale też wciąż działa adrenalina. Nie zasnęłabym, choćby nie wiem co. Mój mężczyzna dopiero teraz się dowiaduje, gdzie byłam na dniu próbnym - wcześniej wiedział tylko, że na taki dzień idę i miał trzymać kciuki. Wiem, że trzymał. Jest pod wrażeniem mojej odwagi i uważa, że jestem obrotna, więc dam radę w takiej pracy. 

godz. 24:00
Padam w trakcie oglądania telewizji, nawet nie wiem dokładnie kiedy.

PONIEDZIAŁEK

godz. 15:10
Dzwonię do miłego pana, żeby potwierdzić, że jutro przyjdę. Pan coś miesza - mówi, że nie wie, czy ta trasa, o której mi mówił, będzie dostępna i powtarza kolejny raz, że jakaś tam inna będzie wolna w marcu. Dopiero teraz zwracam na to uwagę. Kurier z tej trasy już miał się zwalniać, ale coś mu się zmieniło. Pan mówi, że chętnie mnie jutro zobaczy i że dobrze, żebym zobaczyła tę jedną i drugą trasę, a on coś wykombinuje. Dodaje, że to dla mnie dobra okazja, by zdobyć doświadczenie, i że w pierwszej kolejności chce mnie zatrudnić,ale w najbliższych dniach przyjdzie jeszcze kilka innych osób na próbny dzień. Wspominam grzecznie, że doświadczeniem rachunków nie zapłacę i że zależy mi na pracy teraz. Kończę rozmowę i dopiero teraz się wściekam.

WTOREK

godz. 4:00
Budzę się po przerywanych 4 godzinach snu. Sprawdzam tramwaje i autobusy, bo jest mi słabo i nie dam rady dojechać autem. Fatalnie się czuję i stwierdzam, że nie jadę. Nie dałabym rady prowadzić samochodu, ani wytrzymać kilkunastogodzinnego czasu pracy. Zadzwonię potem do gościa i umówię się na środę. Może później będzie już wiedział, czego chce... Póki co, cała sprawa nie jest warta tego, żeby aż tak się poświęcać.

godz. 9:30
Miły pan nadal nic nie wie i miesza we wszystkie strony. Umawiam się z nim na środę na 6:00 rano. Jestem zniechęcona i zabieram się ostro za szukanie zleceń na pisanie tekstów.

ŚRODA

godz. 4:30
Budzę się i czuję "Nie jedź". Dziwne, bo nawet się wyspałam i dałabym radę. Przez głowę przebiegają mi myśli o szalonej kurierskiej jeździe, jaka by mnie dziś czekała i szansach na wypadek. Waham się, ale w końcu wyłączam oba budziki i idę dalej spać. Czuję, że jeśli bym pojechała, tylko bym straciła czas, Mówiłam, że dam radę i wrócę, bo nie jestem cienias, a teraz pewnie będą myśleć, że jednak spękałam. Trudno, opinia obcych ludzi się nie liczy. Niech myślą, co chcą.

godz. 8:00
Przekopuję się przez tony ogłoszeń o pracy, a międzyczasie piszę teksty na jeden portal i uzgadniam szczegóły różnych zleceń. O, udało mi się zarejestrować na kolejnym portalu! Dostaję też maila z odpowiedzią na moją aplikację na stanowisko copywritera - rozważą moją kandydaturę i się skontaktują. Czuję, że zrobią to całkiem szybko, bo odpisałam w naprawdę twórczy sposób na to ogłoszenie. 

godz. 12:00
Maile sypią się jeden za drugim i co chwila przerywam pracę, by na jakiś odpisać. Tak jest najlepiej - praca przy własnym kompie, we własnym mieszkaniu, na własnych warunkach.., Co mnie podkusiło, by znów pracować na czyjeś marzenia?...

Obserwuj mój blog lifestylowy na:
Photobucket    Photobucket    Photobucket
Copyright © Blog lifestylowy - Pomysłowa , Blogger