Gdy tylko wjechałam do UK, od razu stwierdziłam, że to nie jest miejsce dla mnie. Szaro, pochmurno, ponuro. Aż mi się humor popsuł. Potem coraz bardziej utwierdzałam się w tym. Częściowo ten nastrój był jednak spowodowany po prostu ciężkim zmęczeniem po ponad trzydziestogodzinnej podróży autokarem. Gdy już odpoczęłam, sporo rzeczy zaczęło mnie bawić. Obiecałam dzisiaj troszkę sobie pokpić i to właśnie teraz zrobię. Potraktujcie to tak pół żartem, pół serio :-)
Gdy nie wiesz, gdzie jesteś, a wszystkie budynki wokół są niemal identyczne, najprawdopodobniej jesteś w Anglii.
Mówi się o Anglikach, że są nudni. W kwestiach architektonicznych - na pewno. W UK widziałam całe ulice, gdzie jednego domu nie szło odróżnić od drugiego. Trudno również stwierdzić, który dom jest stary, a który nowy - te nowe są równie konsekwentnie budowane w stylu wiktoriańskim, i praktycznie niczym się nie różnią od starszych. Wiecie, czerwona cegła, białe okna z białymi obramowaniami... Ciekawa jestem, jakim sposobem na uliczkach pełnych identycznych domów Brytyjczycy sami się nie mylą i rozpoznają swój własny?
Jeśli te budynki są szare i zakurzone, najprawdopodobniej jesteś w Londynie.
Londyn nie spodobał mi się ani trochę. Ponura pogoda. Ogromne korki. I jak wyżej - szare, brudne budynki. Nie to, że wszystkie - te najnowsze sieciówki typu McDonalds czy jakiś Subway raczej się już trochę wyróżniały żywymi barwami i czystością ;-) Ale czasem też ginęły w tle. Ogólnie miałam wrażenie, że nawet jeśli coś w Anglii jest kolorowe, to i tak te kolory są jakieś wyblakłe i poszarzałe. W większości przypadków oznaczało to, że dany budynek z zewnątrz jest po prostu niemiłosiernie brudny. Polak, wyjeżdżający z kraju, w którym wciąż się teraz odnawia zabytki i wszystko ładnie maluje, może przeżyć drobny szok kulturowy. Ja miałam wrażenie, że się cofnęłam w czasie.
(zdj. http://pajdos.prv.pl/europa_strona/londyn.html)
Elementy wyposażenia domu:
Angielskie gniazdka elektryczne
(zdj. Pola Zawadzka, http://pola-aupair.blogspot.com/2013/06/zaskakujace-po-przyjezdzie.html)
Jak widać, angielskie wtyczki i gniazdka elektryczne są całkowicie inne niż europejskie. Moja pierwsza styczność z nimi nie była zbyt udana. Przyjechałam, nastawiona, że da się do takiego kontaktu podłączyć polską ładowarkę, bo wystarczy tylko ten górny bolec czymś wcisnąć, np. długopisem. W końcu się czytało tutoriale... No niestety. Stare angielskie gniazdko okazało się silniejsze niż ja i musiałam sobie pożyczyć przejściówkę. Podłączam, wszystko fajnie... Ale telefon się nie ładuje. Czemu? Bo nie wcisnęłam przełącznika z napisem ON (na zdjęciu widoczne na samej górze kontaktu).
W pierwszej chwili stwierdziłam, że to trochę rozwiązanie dla opornych. Potem jednak doceniłam, że to dobre, jeśli ktoś ma małe dzieci. W kuchni na przykład było gniazdko, podpisane COOKER, dedykowane pod kuchenkę elektryczną. Można je wyłączyć i mamy pewność, że dziecko nie włączy kuchenki, i nie zrobi sobie krzywdy. Gniazdko jest oczywiście odpowiednio wysoko umieszczone.
Angielskie włączniki światła
Generalnie w każdym pomieszczeniu są normalne, podobne jak w Polsce. Jedynie w łazience i toalecie nie uświadczysz nic innego, jak sznurek zwisający z sufitu. To chyba taka naprawdę daleko idąca ostrożność - w końcu pewnie zdaniem Anglików w pomieszczeniu, gdzie pełno wody i pary wodnej, macanie po włączniku nie jest najbezpieczniejsze.
Angielski prysznic
Uruchamia się go również sznureczkiem, znajdującym się zaraz obok włącznika światła. Czyli zaraz obok drzwi. I nie rozumiem, czemu "włącznik" prysznica jest umieszczony tak daleko od wanny. No chyba, że chodzi o to, że woda potrzebuje chwili, żeby się nagrzać. Zatem wchodzisz do łazienki, włączasz światło, puszczasz wodę w prysznicu i zanim się rozbierzesz, to ta woda wreszcie leci ciepła...
Oczywiście udało mi się kilka razy pomylić sznureczki i włączyć prysznic zamiast światła :-)
Angielskie krany
(zdj. http://www.garnek.pl/cinek72/3839264/kran-czyli-tap-po-angielsku)
Podwójne krany. Z lewej zimna woda, z prawej ciepła. Można oczywiście odkręcić oba, ale woda letnia będzie dopiero w zlewie. Jak dla mnie, to było akurat najmniej praktyczne rozwiązanie i nie wiem, co miało na celu. Wszędzie znajdziemy coś takiego: w wannie, w umywalce, w kuchennym zlewie...
Zasłonki do prysznica
Zamontowane były na czymś takim:I zbliżenie:
To była rura, zakończona gumą, oparta o ścianę. Tak, OPARTA. Szybko się o tym przekonałam, gdy mi to spadło razem z zawieszonym ręcznikiem. Zresztą solidne to takie, że pewnie spada, jak pająk na tym usiądzie ;-)
Ogólne wrażenie
Angielskie domy są jakieś takie... zaniedbane. Niedoczyszczone. Szare w środku. Niedokładnie wyremontowane (o ile w ogóle). Na pierwszy rzut oka sprawiają takie wrażenie. Ściany cieniutkie. Dokładnie słyszysz, co się dzieje w pokoju obok. W łazience. Na parterze. Na piętrze. Wydawało mi się to wszystko takie prowizoryczne. W Polsce budujemy chyba solidniejsze garaże, niż w Anglii domy ;-) Podobno też angielskie budownictwo kompletnie nie uwzględnia takiej pory roku jak zima i można wtedy porządnie zmarznąć. No cóż, tego na szczęście nie miałam okazji sprawdzić :-)