Film Jurassic World jest już czwartą z kolei kontynuacją słynnego Parku Jurajskiego z 1993. Opowiada o parku rozrywki na wyspie Isla Nublar, w którym przywrócono do życia dinozaury. Stanowią one główną atrakcję. Oczywiście jednak te zwierzęta nie są już czymś szczególnie niezwykłym dla ludzi, dlatego też właściciel parku zleca zatrudnionym genetykom stworzenie dinozaura, który na znudzonych zwiedzających zrobi piorunujące wrażenie. Naukowcy w drodze eksperymentów z materiałem genetycznym tworzą zabójczego Indominusa Rexa, który dość szybko wymyka im się spod kontroli...
Po obejrzeniu całości mogę śmiało powiedzieć, że nie żałuję. Po obejrzeniu pierwszych dwudziestu minut - żałowałam szczerze i miałam ochotę natychmiast wyjść z kina. Odezwała się moja alergia na miałkie kino familijne. Rodzinne scenki z nieśmiesznymi żartami były naprawdę słabe. Dopiero późniejsze efekty specjalne i niekończące się napięcie (Dopiero co uciekli Indominusowi i znowu ich dopadł!) wynagrodziły mi mój trud.
Oczywiście były momenty typowe dla kina Hollywood: bo skoro główną bohaterką jest kobieta, to należy jej oczywiście przydzielić jakiegoś twardziela (czytaj: aktora o gorącym nazwisku), który ją widowiskowo uratuje. A w momencie największego zagrożenia zaczną się niemniej widowiskowo całować. Bo nie ma bardziej romantycznej chwili, niż ta, gdy właśnie jesteś w trakcie ucieczki przed zabójczym mutantem, który czyha gdzieś w krzakach...
Z drugiej strony jednak trzeba docenić próby przemycenia humoru przez główne postaci: Claire i Owena. Są całkiem nieźle dograni, mimo tego, że stanowią swoje przeciwieństwa. Ich dialogi mają sporo uroku i potrafią wywołać uśmiech na twarzy. Tutaj zamiast kina familijnego mamy nieudany przeszły romans, ale został w miarę lekko wprowadzony w fabułę i jakoś specjalnie nie męczy. W miarę rozwijania się fabuły, film coraz bardziej zyskuje. Napięcie rośnie i spada, by za chwilę znów urosnąć. Dzieje się coraz więcej i coraz szybciej. Pojawiają się nieprzewidziane problemy. I tak już do samego końca.
Przede wszystkim jednak efekty specjalne robią wrażenie i dla nich warto obejrzeć ten film. Dinozaury wyglądały jak żywe. Sceny walk między nimi są imponujące. Nie widać żadnych zgrzytów, sztuczności. Nawiasem mówiąc, efekty specjalne wyszły bardziej naturalnie niż scenki przedstawiające szczęśliwą, amerykańską rodzinę, nieświadomą nadchodzącego niebezpieczeństwa...
Zasadniczo jest to film, który mogę polecić. W wakacje nic lepszego w kinie i tak się nie znajdzie. Poza tym, jeśli ktoś ma sentyment do obejrzanego w dzieciństwie Parku Jurajskiego, to i Jurassic World będzie mu się oglądać całkiem dobrze. Owszem, jest mało odkrywczy, ale całkiem przyjemny w odbiorze, gdy akcja się już rozkręci. Nie jest to wiekopomne dzieło. Nie gwarantuję, że przez cały seans myśli ani razu Wam nie odpłyną w innym kierunku. To raczej takie letnie kino rozrywkowe, które pozwoli się nieco odmóżdżyć i zrelaksować.