Są takie fajne tygodnie, kiedy udaje mi się napisać przegląd tygodnia już w sobotę, a są też takie, kiedy zaczynam go tworzyć dopiero w poniedziałek po 19. Tak, jak dzisiaj.
Przegląd tygodnia
Do niedawna moje poniedziałki były raczej dość spokojne, żeby nie powiedzieć - nudne. Praca-dom. Może ewentualnie jakiś trening w domu. Karnet z OK System wywrócił moje życie do góry nogami i wywlókł mnie siłą z mojej strefy komfortu.
Od jakichś trzech tygodni co poniedziałek ląduję gdzieś. Na początku trafiłam na siłownię, na której, wbrew pozorom, było całkiem w porządku. W zeszły poniedziałek spontanicznie wyruszyłam na swój ulubiony kiedyś basen... okazało się, że nadal jest ulubiony i tak oto siłownia poszła w odstawkę, bo dwa razy w tygodniu chodzę sobie popływać.
Jestem przeszczęśliwa, bo czuję, że to jest to, to jest ta aktywność, która sprawia mi przyjemność i przy której wypoczywam tak bardzo, że nie chcę próbować nic innego. Nie ma nic lepszego, niż zrobić te kilkadziesiąt basenów (z każdą wizytą coraz więcej), a potem wejść na 15 minut do jacuzzi. Wychodzę po tym tak niesamowicie zrelaksowana...
Czar pryska, gdy na dworze sypie śniegiem, a na parkingu ktoś mi stanie na drzwiach. Wsiadanie do auta przez szyberdach ma akurat mało wspólnego z relaksem...
Ogólnie, jazda autem chyba też. Przez cały tydzień jeździłam do pracy samochodem. Mija się to z celem, bo muszę jechać naokoło i w efekcie jadę dłużej niż np. rowerem, ale moje auto jest jak taki dziadek, który ma swoje przyzwyczajenia. Zmianę oleju z mineralnego na półsyntetyczny dziadziuś zniósł wyjątkowo kiepsko i zaczął mieć problemy ze startowaniem, szczególnie gdy postoi sobie przez całą dobę na zewnątrz. Dorobił się, biedny, reumatyzmu, w silniku mu strzyka, ale co się dziwić, jak taka pogoda...
Niezawodnie działa tylko wtedy, gdy jest regularnie, codziennie odpalany. Przez cały tydzień lało, więc w sumie nie widziałam problemu w tym, żeby chwilowo z roweru przesiąść się na auto. To dało mi możliwość zaobserwowania całej masy przypadków skrajnego debilizmu innych kierowców. Zdecydowanie, jazda samochodem nie jest już dla mnie relaksującą czynnością. Lubię to, ale jednak... obejrzyjcie sobie najnowszy odcinek Ucha prezesa i zobaczcie, jak jeździ jego szofer. Ja jeżdżę dokładnie tak samo (no może oprócz ciągłego wbijania się w inne auta, bo zazwyczaj trzymam je na dystans).
W piątek miałam dzień wolny. Mocno się wahałam, czy akurat wtedy odbierać, bo Black Friday i ogólne szaleństwo w pracy, ale... skoro trzeba odebrać w listopadzie, no to trzeba. I to była bardzo dobra decyzja. Ominęło mnie szaleństwo, ominęły mnie korki (co się działo wieczorem pod Galerią!), w miarę się wyspałam, zrobiłam dobry obiad, a potem siebie na bóstwo, zdążyłam ogarnąć zakupy i wylądowałam na imprezie. Na krótko, bo potem jeszcze poszłam do kina na jedną z nowości... ;-)
W sobotę wyruszyliśmy na imprezę poza miastem. Parapetówka okazała się fajniejsza, niż się spodziewałam. Z każdą kolejną godziną bawiłam się coraz lepiej. No i okazało się również, że mam nosa do prezentów, bo to, co kupiliśmy (lampka, koc i świeczka) idealnie się wpasowało w kolorystykę salonu znajomych :-) A kupowaliśmy na pałę...
Oczywiście, że niedziela po imprezie była wyjątkowo trudnym dniem. Przybyło mi ostatnio energii na te wszystkie aktywności, ale jednak - w niedzielę całe powietrze ze mnie zeszło. Zamulałam do wieczora, a potem... oczywiście, że nie mogłam zasnąć do północy. Ech...
Najnowsze wpisy
Na blogu w tym tygodniu:
Tydzień idealny jak życie z Instagrama
Giełda Tekstów - jak na niej zarabiać i wypłacać pieniądze?
(będzie update, bo znowu się pozmieniało)
Copywriter, który pisze z błędami?
Przegląd internetów
Magda Gessler radzi, po czym poznać dobrą restaurację. Wiem, ta pani bywa chamska i rzuca talerzami (oraz urwami), ale myślę, że ma pojęcie o tym, o czym mówi. Może ten jej nowy program z seksownym gotowaniem, w którym wysysa mózgi krewetkom, jakoś mnie nie urzeka, ale Kuchenne rewolucje zawsze chętnie obejrzę. Można się nauczyć paru fajnych trików, zarówno w kwestii rozpoznawania dobrych restauracji, jak i po prostu gotowania.
Od kilku miesięcy usiłuję znaleźć udane trio: korektor, podkład, puder. Głównym kryterium było krycie i trwałość. Nie uśmiecha mi się ciągłe poprawianie makijażu w pracy, bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Chyba wreszcie mi się udało, choć nie obyło się oczywiście bez błędów - i to wszystkich tych, o których pisze Daria. Jeśli macie problemy z trwałością podkładu, sprawdźcie. Być może przyczyną jest coś innego niż problematyczna cera :-)
A teraz czas na Was: podzielcie się jednym linkiem do artykułu, który zwrócił Waszą szczególną uwagę w tym tygodniu :-)
Zapraszam Was także do obserwowania mnie na Snapie: pomyslowa.blog. Coraz częściej się tam udzielam!